Juniorzy: (nie)udało się

Potyczkę z Sokołem Wola pszczyńska drużyna rozpoczęła źle. W pierwszych minutach to gospodarze wykorzystywali atut własnego boiska. Iskra miała spore problemy z przystosowaniem się do nie najlepszej "murawy".

Już w 11 minucie sędzia dopatrzył się przewinienia Skipioła w polu karnym i gospodarze objęli prowadzenie. Mocny strzał w środek pod poprzeczkę był nie do obrony. Kilkadziesiąt sekund później swoje umiejętności pokazał jednak Pastuszka, który po indywidualnej akcji wpadł w szesnastkę rywali i mocnym uderzeniem doprowadził do wyrównania.

W kolejnych okazjach los sprzyjał gospodarzom. Co prawda jeszcze w 14 minucie po rzucie rożnym i główce wolan skutecznie interweniował Rakowski, ale w kolejnych akcjach pszczyński bramkarz nie miał już tyle szczęścia.

W 17 minucie obrona Iskry dopuściła do kolejnej groźnej sytuacji. Z prawej strony na bramkę uderzył jeden z piłkarzy Sokoła, niezbyt mocny strzał zdołał odbić Rakowski, ale tak niefortunnie, że piłka trafiła na 12 metr pod nogi innego piłkarza LKSu. Ten dobił, ale trafił w poprzeczkę tyle tylko, że szczęście sprzyjało gospodarzom i futbolówka z powrotem trafiła na głowę zawodnika z Woli i było 2:1.

W odpowiedzi kolejny raz z dobrej strony pokazał się Pastuszka, który wpadł w pole karne i zagrał wzdłuż bramki. Podania jednak nikt z przyjezdnych nie zamykał i obrońcy zdołali zażegnać niebezpieczeństwo.

O tym, że gospodarze mają patent na szczęśliwe bramki przekonaliśmy się już w 25 minucie gry. Podobny "bilard" jak przy golu numer dwa tyle tylko, że między piłkarzami obu drużyn. Piłki ze strefy obronnej nie potrafili wybić pszczyńscy defensorzy, a ta tak niefortunnie się poodbijała, że trafiła pod nogi gospodarzy, którzy w sytuacji sam na sam po raz trzeci trafili do sieci.

Przyznać jednak trzeba, że to zespół z Woli stworzył sobie więcej bramkowych okazji bramkowych. Wspomnieć wystarczy jeszcze dwa groźne uderzenia z dystansu, które minęły cel, czy też uderzenie z woleja z około 15 metrów, które Rakowski sparował na róg.

Po zmianie stron gra zdecydowanie siadła. Gospodarze nie byli już tak skuteczni. Iskra zaś miała kłopoty ze zbudowaniem bramkowych akcji. Nic więc dziwnego, że największe zagrożenie stwarzali piłkarze po uderzeniach z dystansu.

W szeregach Iskry najaktywniejszy w tym elemencie gry był Kiermasz, który trzykrotnie próbował zaskoczyć rywali. Najbliżej celu był w 55 minucie, kiedy posłał piłkę w kierunku bramki gospodarzy z około 30 metrów i... trafił w poprzeczkę.

Próbował także Wilgos i Czerwiński, ale uderzali zbyt słabo, aby zaskoczyć bramkarza. Świetną okazję zmarnował za to dziesięć minut przed końcem meczu Żur, który dostał idealną piłkę od Pęszora na 5 metr przed bramką, ale główka pszczyńskiego napastnika była bardzo niecelna.

Trzeba przyznać jednak, że Sokół też miał kilka groźnych strzałów, ale precyzja pozostawała wiele do życzenia, tyle tylko, że prowadząc dwoma golami gospodarze mogli sobie pozwolić na strzały na wiwat.

Ostatecznie więc wynik meczu ustalony po 25 minutach utrzymał się do końcowego gwizdka.

LKS Sokół Wola - MKS Iskra Pszczyna 3:1 (3:1)
bramki: 1:0 (11. - karny), 1:1 Łukasz Pastuszka (12.), 2:1 (17.), 3:1 (25.)

MKS Iskra Pszczyna zagrał w składzie:
Radosław Rakowski, Krzysztof Kiermasz, Tomasz Ryguła, Aleksander Skipioł (25. Jacek Rabaszowski), Paweł Górka (66. Jakub Szromczyk), Michał Grajcarek (45. Grzegorz Sobek), Wojciech Zemlak, Dawid Wilgos, Dawid Pęszor, Łukasz Pastuszka (25. Kamil Czerwiński), Damian Żur. Trener: Sebastian Kamiński.