Wiadomości

  • 12 marca 2023
  • 14 marca 2023
  • wyświetleń: 6555

Jabłko księżnej Daisy - niedoszły symbol kulinarny Pszczyny

Pszczyńskie jabłko miało być czymś w rodzaju wadowickiej kremówki, niestety pozostało smakiem jednego sezonu. Do dziś pamięta je wielu lokalnych gastronomów, a nieliczne lokale wciąż okazyjnie serwują. Dlaczego deser Daisy nie sprawdził się jednak jako symbol kulinarny miasta? I czy w przyszłości powinien mieć następcę?

deser, jabłko daisy
Jabłko moczone w korzennym wywarze, z dodatkiem orzechów, czekolady, miodu - miało kojarzyć się z Pszczyną w całej Polsce


Obecnie trwa w Pszczynie Rok Księżnej Daisy, angielskiej arystokratki, która na dobre wpisała w wizerunek naszego miasta. Warto przypomnieć, że dokładnie 11 lat temu z wielkim entuzjazmem usiłowano wprowadzić na pszczyński rynek gastronomiczny jeden, wspólny produkt, który przyciągałby do nas turystów, tak jak kremówka przyciąga do Wadowic, cebularz do Lublina, a obwarzanek do Krakowa. Urzędnicy wraz z gastronomami debatowali nad tym, co najlepiej oddawałoby kulinarny charakter Pszczyny. Padło na jabłko. Ale jabłko nie byle jakie, bo wyszukane i eleganckie, mające nawiązywać do księżnej Daisy, której postać stała się wówczas motywem przewodnim nowej strategii promocji miasta. Jak wspominają po latach osoby związane z tą inicjatywą, deser był naprawdę dobry, stanowił sprawdzone i cenione połączenie smaków. Podczas pierwszej edycji Daisy Days w 2012 roku, kiedy częstowano nim przyjezdnych i mieszkańców, rozszedł się bardzo szybko, robiąc dobre wrażenie na pierwszych degustatorach. Co w takim razie poszło nie tak?

Jabłko von Pless



Pomysł wprowadzenia na pszczyński rynek gastronomiczny symbolicznego produktu nie był wcale ukierunkowany na deser. W całej Polsce tego rodzaju znaki rozpoznawcze nie zawsze są na słodko. W kuluarach szybko jednak zaczęto myśleć o jabłku. To surowiec dostępny przez cały rok, no i może być kojarzony z Daisy, ponieważ ta... lubiła owoce. Ale jeśli nawiązujemy do postaci księżnej, to wypada takie jabłko jakoś uszlachetnić. Do receptury włączono więc orzechy, czekoladę, miód, przyprawy korzenne oraz rum. Najpierw jabłko (najlepiej odmiany ligol) gotowano w wywarze z dodatkiem cynamonu oraz goździków, w którym następnie owoc musiał leżakować jeszcze 24 godziny! Później nadziewano jabłko orzechami laskowymi i włoskimi z dodatkiem miodu, polewano sosem czekoladowym i dekorowano prażonymi w cukrze migdałami. Na wierzch listek mięty i gotowe. Proste? Na pewno niezbyt trudne, mimo wszystko jednak deser okazał się dość problematyczny.

Deser, jabłko, przysmak Daisy
Jabłko miało swoją premierę na pierwszej edycji Daisy Days · fot. UM Pszczyna


Jak wspominają restauratorzy, którzy podjęli się serwowania deseru Daisy, nie był to przysmak, który można było wziąć do domu czy nawet dostać szybko na miejscu. Na szlachetne jabłko trzeba było nieco poczekać, co z perspektywy klienta, zwłaszcza przyjezdnego, przeważnie jest minusem. Z punktu widzenia restauratorów niekorzystne było zaś to, że jabłka nie można było dorobić na bieżąco. Kiedy go brakowało, klient odchodził z kwitkiem, natomiast niekiedy deser w ogóle się nie sprzedawał. Poza tym pojawiały się głosy, że przecież książęce jabłko jest z dodatkiem alkoholu, a więc nie jest dla wszystkich. Czy cena była wysoka? W każdym lokalu można było je kupić za 12 złotych. Dla porównania, wadowicka kremówka kosztuje obecnie 6-7 złotych.

- Skoro już mowa o kremówkach, to one nie potrzebowały specjalnej strategii. Jako symbol Wadowic zaistniały spontanicznie, bo zyskały najlepszego ambasadora z możliwych. Takie znaki rozpoznawcze poszczególnych miast mają przeważnie ugruntowaną historię i długoletnią tradycję, zdecydowanie trudniej jest spopularyzować coś, co powstało specjalnie na potrzeby promocji. Mimo wszystko będziemy pracować nad wdrożeniem naszego symbolu kulinarnego od nowa. Takie plany mieliśmy jeszcze przed pandemią, ta niestety pokrzyżowała szyki. Jak tylko strefa gastronomii podniesie się po kryzysie, wyjdziemy z propozycją wspólnego opracowania innego przysmaku, który będzie miał szansę stać się dla Pszczyny charakterystyczny - mówi Marta Wesołowska, kierownik referatu promocji Urzędu Miejskiego w Pszczynie.

Jabłko Daisy
Wzmianka o deserze pojawiła się nawet w przewodniku dla ciekawskich Spacer po Pszczynie z Księżną Daisy


Deser Daisy, czyli jabłko z książęcego sadu, bo tak dokładnie nazywał się przysmak sprzed lat, serwowało początkowo 10 restauracji. "Karczma Wiejska" w Jankowicach, restauracja "U Mikołajca", "Dolce Vita", "Planeta smaku" czy "Dworek pod Jemiołą" działają nadal. Z mapy miasta w ostatnich latach zniknęły inne lokale, w których można było zakosztować deseru, chociażby "Cafe u Telemanna", "Frykówka" czy pub "Galeria Muzyczna". Jeśli jednak ktoś chciałby przypomnieć sobie lub dowiedzieć się, jak smakowało rzeczone jabłko, to przy organizacji przyjęć okolicznościowych można zamówić je w "Karczmie Wiejskiej" oraz w "Dworku pod Jemiołą". W sezonie letnim niektóre lodziarnie serwują poza tym lody o zachęcającej nazwie "róża Daisy". No i pozostaje również wizyta w herbaciarni "Daisy" na wyspie w Parku Zamkowym.

A jaki powinien być ewentualny następca jabłka Daisy? Jeśli gastronomowie rzeczywiście podejmą inicjatywę po raz drugi, z pewnością prostszy. Poprzedni uczestnicy chwalili sam zamysł i wcale nie odżegnują się od wypróbowanego wcześniej owocu - Jabłko owszem, ale już niekoniecznie w tamtej formie - zdają się mówić jednogłośnie restauratorzy. Wśród pomysłów na ożywienie idei pojawia się więc szarlotka. Innym z Daisy bardziej kojarzy się beza lub lekkie, cytrynowe ciasto.

Tymczasem w Wałbrzychu



Obchody Roku Księżnej Daisy trwają także w Wałbrzychu, naszym mieście partnerskim. I tam władze wraz z gastronomami starają się wdrożyć deser nawiązujący do słynnej arystokratki, najpopularniejszej przedstawicielki rodziny Hochbergów. W związku z tym, jedna z tradycyjnych lokalnych cukierni wprowadziła do swojej oferty pączka Daisy, który zadebiutował w tegoroczny Tłusty Czwartek. Pączek jest oczywiście z nadzieniem różanym. Kosztuje 3,6 zł. Wałbrzych promuje pączki Daisy, choć ma swój sztandarowy słodki przysmak, od dekad będący ulubieńcem wałbrzyszan - to ciastko Basia, kakaowy biszkopt, przełożony śmietaną, zwany ciastkiem barbórkowym i odnoszący się do tradycji górniczej.

wałbrzyska Cukiernia Oleńka wprowadzą na rynek pączka Daisy z nadzieniem różanym
Wałbrzyska Cukiernia Oleńka wprowadziła na rynek pączka Daisy z nadzieniem różanym · fot. Mateusz Mykytyszyn

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.