Odbudowa Dzika. Właściciel i pracownicy proszą o pomoc

- Około godziny 15.00 do straży pożarnej wpłynęło zgłoszenie... Zajazd Pod Dzikiem, usytuowany w pięknych lasach kobiórskich płonie... Ogień w znacznej części strawił zajazd, jego część zaplecza, sali... i naszych serc.... Tylko dzięki profesjonalizmowi i determinacji Straży Pożarnej nie doszło do całkowitego spłonięcia. Jednak straty są ogromne. W tej chwili zmuszeni jesteśmy zamknąć zajazd - wspomina koszmar, który wydarzył się 1 stycznia Łukasz Ryś, członek załogi Zajazdu i organizator akcji zbiórkowej na odbudowę lokalu.

Umiejscowiony przy DK1, niemal w samym sercu Nadleśnictwa Kobiór, na granicy Tychów i Kobióra zajazd spłonął w większej części. Zaplecze lokalu, część sali, otoczenie zajazdu przestały istnieć w ciągu kilkudziesięciu minut. Załoga "Dzika" nie zamierza się jednak poddać i zgodnie podjęła decyzję o odbudowie, cieszącej się niesłabnącą popularnością, restauracji serwującej tradycyjną myśliwską kuchnię.

- Dzięki zaangażowaniu wielu ludzi dobrej woli i ofiarnych przyjaciół, udało się już ogarnąć zajazd po pożarze. Zgromadzić trochę niezbędnych rzeczy, potrzebnych do prac remontowych, pojawiają się też deklaracje pomocy i współfinansowania odbudowy. Potrzeby jednak są wciąż bardzo duże - a wśród nich najpilniejsza - zebranie odpowiednich środków na doprowadzenie prądu do zajazdu. Zajazd od 40 lat funkcjonował dzięki pracy agregatu napędzanego silnikiem C330 URSUS - informuje Łukasz Ryś. Dodajmy, że agregat spłonął w pożarze i nie nadaje się do użytku.

Załoga przymierza się do podłączenia tego, co pozostało z zajazdu do sieci elektrycznej. Są już po wstępnych rozmowach z pracownikami TAURON. Niestety, instalacja to kolejne koszty, których obecnie jest aż nadto.

- Po pożarze było spotkanie z Tauronem. Firma zobowiązała się poczynić kroki, by prąd był podłączony szybciej i możliwe, że taniej. Mówimy jednak tutaj o dziesiątkach tysięcy złotych (ok. 30-40 tys. złotych - red.), aby ten prąd w ogóle mógł być podłączony do Dzika. Bez prądu nie ruszymy z odbudową, sprzęt typu piły, szlifierki i betoniarki inne narzędzia budowlane nie pociągnie długo podpięty do agregatów prądotwórczych - przekonuje Łukasz Ryś.

Niestety, zajazd nie był ubezpieczony, właściciel i pracownicy nie mogą zatem liczyć na jakikolwiek zwrot pieniędzy. Koszt odbudowy został wyceniony na ok. 50 tys. złotych. Potrzebna będzie wylewka betonowa, wyrównanie zniszczonej podłogi i fundamentów, postawienie nowych słupów podpierających dach i odbudowa zniszczonych ścian, a także remont spalonego dachu i odtworzenie instalacji gazowej czy ogrzewania. Załoga liczy nie tylko na wsparcie finansowe, ale również - w miarę postępu prac - na pojawienie się ludzi chętnych do wspólnej pracy. Oprócz zbiórki, która wystartowała w czwartek za pośrednictwem serwisu pomagam.pl pieniądze na remont będą zbierane również podczas imprez charytatywnych. Pracownicy Dzika otrzymali od kilku lokali w Tychach propozycje poświęconych im tematycznie imprez, z których część dochodu zostanie przekazana na odbudowę zajazdu.

- Najbardziej na świecie zależy nam na tym, aby ludzie nie odbierali tego jako chęć zarobku. Dzik nigdy nie był miejscem do zarabiania pieniędzy. Tworzyło go i tworzy grupa przyjaciół, to miejsce stworzone dla ludzi, miejsce, gdzie spotykaliśmy się po godzinach z rodzinami, z przyjaciółmi, na motorach, na rowerach, pieszo - wspomina Łukasz Ryś.

Pomóc można już teraz, wpłacając nawet symboliczną złotówkę na konto zbiórkowe w serwisie pomagam.pl.