Wiadomości

  • 9 stycznia 2009
  • wyświetleń: 5155

Rozbiorą mur oporowy nad Pszczynką?

Jestem wkurzony - mówi burmistrz Krystian Szostak. - I będą dążył wszelkimi siłami do tego, żeby nie dopuścić do rozbiórki, jeśli wyrok sądu będzie niekorzystny dla Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej.

Sprawa dotyczy fragmentu chodnika i muru oporowego nad Pszczynką. Toczy się przed Sądem Rejonowym w Pszczynie, który ma rozstrzygnąć czy pozwany, którym jest RZGW dopuścił się złamania prawa.

Wszystko zaczęło się w 1997 roku, podczas pamiętnej powodzi. Nie mówiło się o tym głośno, ale i Pszczyna była zagrożona zalaniem (woda podchodziła pod schody zamku) i zbiornik łącki mógł nie wytrzymać naporu potężnej fali powodziowej.

Historia powtórzyła się w 2001 i wtedy RZGW w Gliwicach postanowiło uregulować koryto Pszczynki. Pieniądze na inwestycję wyłożyło Ministerstwo Środowiska w ramach ogólnopolskiego programu EBI-II. Część kwoty pochodziła ze środków Unii Europejskiej, reszta z budżetu państwa. Wartość robót wyniosła 6.8 mln zł.

- Przygotowując inwestycję przebrnęliśmy przez wszystkie pozwolenia administracyjne, budowlane, wodno-prawne, konserwatorskie. Sama przygotówka trwała ponad dwa i pół roku. Ale trzeba zaznaczyć, że administratorem Pszczynki zostaliśmy dopiero w 2004 roku, przejmując ją od marszałka. Zastaliśmy nieuregulowany stan prawny pod korytem rzecznym. Mieliśmy sugestie, że może się tam znajdować grunt prywatny. Przy załatwianiu podstawowych spraw dla inwestycji oparliśmy się na artykule 14 Prawa wodnego, który mówi, że "Grunty pokryte wodami powierzchniowymi stanowią własność właściciela tych wód." Uzupełnia go art. 19, w którym jest mowa, że starorzecza oraz grunty i budowle powstałe w wyniku wykonania budowli regulacyjnych pozostają własnością dotychczasowego właściciela wody. Posiłkując się tymi przepisami uważaliśmy, że mamy prawo do dysponowania gruntem, ponieważ znajduje się on w korycie rzecznym. A post factum zapłacimy za niego odszkodowanie, tak jak to robiliśmy do tej pory - mówi Czesław Witański, zastępca dyrektora RZGW Gliwice ds. zlewni Małej Wisły.

Po skończeniu budowy zrobiono pomiar geodezyjny, który wykazał, że pod kawałek muru i chodnik zajęto 26 m kw. gruntu, za który RZGW powinno zapłacić odszkodowanie właścicielom przyległych do rzeki działek. Na gruncie innego sąsiada znalazło się 100 m kw. chodnika. RZGW wystąpiło do wojewody o ustalenie linii brzegowej krawędzią chodnika. Ale ani on, ani Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej nie podzielił tego stanowiska.

Sprawa toczy się o przywrócenie terenu do poprzedniego stanu, czyli de facto o rozbiórkę muru i chodnika.

- Jeśli sąd uzna, że nie mamy racji, to rozbierzemy - mówi Witański.

Więcej czytaj w Dzienniku Zachodnim.

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.