Wiadomości
- 26 października 2007
- wyświetleń: 4293
Nigdy o człowieku nie słyszałem
- No i co, że pokonałem Wassermanna, jak i tak nie weszliśmy - żali się rozgoryczony górnik z Miedźnej, który kandydował do Sejmu z listy Polskiej Partii Pracy. Nazywa się Stanisław... Ziobro i w niedzielę zebrał więcej głosów do parlamentu niż sześciu krakowskich kandydatów PO i PiS-u, którzy do Sejmu weszli.
O tym, że Ziobro z Polskiej Partii Pracy może napsuć krwi Ziobrze z Prawa i Sprawiedliwości, było wiadomo już w dniu wyborów. Mieszkaniec Miedźnej pod Pszczyną zajmował pierwsze miejsce na krakowskiej liście PPP, której kandydaci znaleźli się na samej górze karty do głosowania. Wiele osób ze zdenerwowania myliło się przy urnie i zakreślali nikomu nieznanego kandydata. - Chyba zagłosowałam nie na tego Ziobrę, co trzeba - żaliła się koleżance starsza pani wychodząca z lokalu wyborczego. Telefony w tej sprawie odbierała też Państwowa Komisja Wyborcza.
Ale oficjalny wynik kandydata PPP przerósł chyba wszelkie oczekiwania: 7978 głosów! To więcej, niż udało się zdobyć takim tuzom krakowskiej polityki, jak koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann (6 478 głosów) czy szef krakowskiego oddziału IPN-u Ryszard Terlecki (4 246 głosów). Mniej głosów zdobyło również czterech innych kandydatów, którzy weszli do Sejmu.
- Nie ukrywam, że to właśnie nazwisko sprawiło, że umieściliśmy Stanisława Ziobrę na pierwszym miejscu w Krakowie - przyznaje Michał Janiszewski, sekretarz PPP.
Pojechaliśmy do Miedźnej, rodzinnej miejscowości Stanisława Ziobry, sprawdzić, czy mieszkańcy są dumni z wyniku wyborczego sąsiada. - Ziobro? Ziobro? Nigdy o tym człowieku nie słyszałam. Nie jest żadnym społecznikiem czy miejscowym działaczem. To nazwisko nic mi nie mówi - Renata Domżoł, sekretarz gminy, rozkłada ręce. Zaraz jednak dyskretnie dodaje. - No chyba że chodzi pani o ostatnie wybory. Słyszałam, że ponoć jeden z naszych mieszkańców kandydował w Krakowie.
- Staszek i polityka? On ino na gruba i do dom. Synek do rany przyłóż. I pomoże, i naprawi, ale żeby od razu do Sejmu? - zastanawia się Józef Lubański, kuzyn Ziobry z PPP. Pytamy, czy wie, dlaczego startował w Krakowie. - No ja... To kajś daleko. A czy on w tym Krakowie w ogóle kiedyś był? No jo bych tego nie pedzioł - zastanawia się.
- Przecież to Ślązak z dziada pradziada. Co mu po tym Krakowie. Większe szanse by miał tu, na Śląsku - do dyskusji włącza się najbliższa sąsiadka Ziobry i dodaje, że byłaby dumna, gdyby obok mieszkał poseł.
W czasie rozmowy otwierają się drzwi w domu niedoszłego parlamentarzysty. Wychodzi mężczyzna w skórzanej czapce z daszkiem, dresie, adidasach. - No, to jest właśnie Staszek! - krzyczy na widok sąsiada nasza rozmówczyni.
- Nie lubię dziennikarzy - zastrzega na wstępie pan Stanisław. - O czym tu gadać, jak my i tak przegrali? Jestem członkiem PPP i może jeszcze kiedyś będę startować - denerwuje się.
Dopytujemy o program, co chciał zrobić w parlamencie...
- A co, nie znacie zapowiedzi PPP? W Krakowie tysiąc razy byłem i to, że stamtąd startowałem, nie jest chyba przestępstwem? Wassermann miał mniej głosów, ale to już nic nie zmieni, bo my do Sejmu nie weszli. Rządzić tym razem nie będziemy. A tym, co na mnie głos dali, dziękuję - wzdycha pan Stanisław.
Więcej czytaj w Gazecie Wyborczej.
Ale oficjalny wynik kandydata PPP przerósł chyba wszelkie oczekiwania: 7978 głosów! To więcej, niż udało się zdobyć takim tuzom krakowskiej polityki, jak koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann (6 478 głosów) czy szef krakowskiego oddziału IPN-u Ryszard Terlecki (4 246 głosów). Mniej głosów zdobyło również czterech innych kandydatów, którzy weszli do Sejmu.
- Nie ukrywam, że to właśnie nazwisko sprawiło, że umieściliśmy Stanisława Ziobrę na pierwszym miejscu w Krakowie - przyznaje Michał Janiszewski, sekretarz PPP.
Pojechaliśmy do Miedźnej, rodzinnej miejscowości Stanisława Ziobry, sprawdzić, czy mieszkańcy są dumni z wyniku wyborczego sąsiada. - Ziobro? Ziobro? Nigdy o tym człowieku nie słyszałam. Nie jest żadnym społecznikiem czy miejscowym działaczem. To nazwisko nic mi nie mówi - Renata Domżoł, sekretarz gminy, rozkłada ręce. Zaraz jednak dyskretnie dodaje. - No chyba że chodzi pani o ostatnie wybory. Słyszałam, że ponoć jeden z naszych mieszkańców kandydował w Krakowie.
- Staszek i polityka? On ino na gruba i do dom. Synek do rany przyłóż. I pomoże, i naprawi, ale żeby od razu do Sejmu? - zastanawia się Józef Lubański, kuzyn Ziobry z PPP. Pytamy, czy wie, dlaczego startował w Krakowie. - No ja... To kajś daleko. A czy on w tym Krakowie w ogóle kiedyś był? No jo bych tego nie pedzioł - zastanawia się.
- Przecież to Ślązak z dziada pradziada. Co mu po tym Krakowie. Większe szanse by miał tu, na Śląsku - do dyskusji włącza się najbliższa sąsiadka Ziobry i dodaje, że byłaby dumna, gdyby obok mieszkał poseł.
W czasie rozmowy otwierają się drzwi w domu niedoszłego parlamentarzysty. Wychodzi mężczyzna w skórzanej czapce z daszkiem, dresie, adidasach. - No, to jest właśnie Staszek! - krzyczy na widok sąsiada nasza rozmówczyni.
- Nie lubię dziennikarzy - zastrzega na wstępie pan Stanisław. - O czym tu gadać, jak my i tak przegrali? Jestem członkiem PPP i może jeszcze kiedyś będę startować - denerwuje się.
Dopytujemy o program, co chciał zrobić w parlamencie...
- A co, nie znacie zapowiedzi PPP? W Krakowie tysiąc razy byłem i to, że stamtąd startowałem, nie jest chyba przestępstwem? Wassermann miał mniej głosów, ale to już nic nie zmieni, bo my do Sejmu nie weszli. Rządzić tym razem nie będziemy. A tym, co na mnie głos dali, dziękuję - wzdycha pan Stanisław.
Więcej czytaj w Gazecie Wyborczej.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.