Sport
- 27 sierpnia 2006
- wyświetleń: 3098
Rejs Zawiszą Czarnym - III relacja
Prezentujemy III i ostatnią już część relacji z rejsu Zawiszą Czarnym. To ostatnie dni wielkiej przygody pszczyńskkich żeglarzy.
Portal pless.pl objął patronat medialny nad rejsem.
------------------
Dzień siódmy
Opuszczając Portsmouth nawet nie byliśmy w stanie przewidzieć jakie czekają nas niespodzianki. Podczas przygotowania posiłku zostaliśmy zaskoczeni wizytą Pani Ali Powell ze Stowarzyszenia Polaków w Portsmouth, która bez ogródek zapytała nas, czy mamy polski chleb. Dziki entuzjazm ogarnął nas, gdy dowiedzieliśmy się, że nasza koleżanka, Ania S. zjadła po raz pierwszy cały obiadek.
Z kolei oddalając się od kei podziwialiśmy
desantowca Marcina, który w odróżnieniu od cumy nie wrócił na pokład i chwilę później na forwaterze bacznie przyglądały się nam służby CoastGuard, których śmigłowiec niemalże przycupnął na maszcie - pewnie ze zdziwienia, że jacyś Polacy nareszcie opuszczają Anglię, a nie do niej
napływają.
Dzień ósmy
Nie było osoby wśród naszej załogi, która by nie wiedziała, że mamy wspaniałego cooka, który upiekł sernik i cichaczem, aczkolwiek nie po kryjomu wyniósł go do chłodni. Z tego też powodu wszyscy na Zawiszy czekali na moment w którym można by wypróbować tych pyszności. Jednak mieliśmy świadomość, że nic nie dzieje się bez przyczyny, oraz, że nie ma nic za darmo. Łamaliśmy sobie więc głowy, co będzie odpowiednim pretekstem
wjazdu ciasta na kubrykowe stoły.
Pierwszym skojarzeniem były urodziny jednego z naszych oficerów, jednak po uroczym "sto lat!" nie nastąpiło nic więcej. Druga myśl stanowiła rekompensata za trudne warunki na morzu, jednak i tu nie mieliśmy pewności. Ciasto pojawiło się. Nagle i bez
zapowiedzi. Dociekliwy zespół redakcyjny znalazł po długich poszukiwaniach
przyczynę tego miłego wydarzenia.
Cudowny sernik był uczczeniem dotarcia statku "Zawisza Czarny" do najdalej wysuniętego na Zachód punktu przewidzianego podczas naszego rejsu - 3 st. 01 m.
Przesłane z Saint Malo 18.08.2006r
Dzień dziewiąty
Po 135 godzinach rejsu wreszcie dotarliśmy do kresu naszej żeglugi. Cudowne francuskie miasto - Saint Malo przywitało nas godnie. Urzekła nas bajkowa atmosfera portu. Już podczas wpływania do portu zachwycaliśmy się wysepkami rozrzuconymi niczym kartofle w kuchni podczas sztormu. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy czasu wolnego i wyjścia na miasto.
Niesamowity klimat, serdeczni francuzi, atmosfera przyulicznych pubów, knajp i kawiarni sprawiły, że po raz pierwszy nie chcieliśmy wrócić na statek. Wielu z nas mimowolnie zostało wciągniętych w wir zabaw i śpiewów. Po 24.00 dziewiąty dzień rejsu zakończyło huczne "sto lat!" dla solenizantki Ady.
Dzień dziesiąty - ostatni...
Mimo, że nasza żeglarska przygoda zakończyła się uroczystym wręczeniem opinii o rejsie przez szanownego kapitana, nie był to jednak koniec naszych wojaży po Europie Zachodniej! Prześliczne St. Malo było tylko zapowiedzią czekającego na nas Paryża. Wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy w drogę, zachaczając trasą do stolicy Francji. Panowie kierowcy podjechali do samego centrum, pod symbol Paryża, pod samą Wieżę Eiffla,a stamtąd już
blisko do Łuku Triumfalnego, później polami Elizejskimi do Luwru.
Z tego największego muzeum Europy, już tylko rzut francuskim beretem do
Musee d'Orsay i katedry słynnego dzwonnika z Notre-Dame. Paryż jest niezwykle piękny, ale przy tym ogromny. Nie starczyło nam czasu i sił by dojść z centrum do najpiękniejszego zakątka metropolii - do dzielnicy Montmartre, dzielnicy artystów, panienek lekkich obyczajów i rewii w Moulin Rouge; do miejsca gdzie słowa dekadencja i bochema
napierają właściwego znaczenia.
Nie poznaliśmy niestety ulubionych miejsc filmowej Amelie Poulain, ale i tak Paryż wywarł na nas ogromne wrażenie. O 4 nad ranem wyjechaliśmy z Paryża i o północy dwadzieścia godzin później dotarliśmy szczęśliwie do Naszej Pszczyny.
Zespół redakcyjny dziękuje organizatorom rejsu za możliwość odbycia żeglugi i przeżycia wspaniałej przygody.
dziękujemy za uwagę, pozdrawiamy
Pszczyńscy żeglarze
Portal pless.pl objął patronat medialny nad rejsem.
------------------
Dzień siódmy
Opuszczając Portsmouth nawet nie byliśmy w stanie przewidzieć jakie czekają nas niespodzianki. Podczas przygotowania posiłku zostaliśmy zaskoczeni wizytą Pani Ali Powell ze Stowarzyszenia Polaków w Portsmouth, która bez ogródek zapytała nas, czy mamy polski chleb. Dziki entuzjazm ogarnął nas, gdy dowiedzieliśmy się, że nasza koleżanka, Ania S. zjadła po raz pierwszy cały obiadek.
Z kolei oddalając się od kei podziwialiśmy
desantowca Marcina, który w odróżnieniu od cumy nie wrócił na pokład i chwilę później na forwaterze bacznie przyglądały się nam służby CoastGuard, których śmigłowiec niemalże przycupnął na maszcie - pewnie ze zdziwienia, że jacyś Polacy nareszcie opuszczają Anglię, a nie do niej
napływają.
Dzień ósmy
Nie było osoby wśród naszej załogi, która by nie wiedziała, że mamy wspaniałego cooka, który upiekł sernik i cichaczem, aczkolwiek nie po kryjomu wyniósł go do chłodni. Z tego też powodu wszyscy na Zawiszy czekali na moment w którym można by wypróbować tych pyszności. Jednak mieliśmy świadomość, że nic nie dzieje się bez przyczyny, oraz, że nie ma nic za darmo. Łamaliśmy sobie więc głowy, co będzie odpowiednim pretekstem
wjazdu ciasta na kubrykowe stoły.
Pierwszym skojarzeniem były urodziny jednego z naszych oficerów, jednak po uroczym "sto lat!" nie nastąpiło nic więcej. Druga myśl stanowiła rekompensata za trudne warunki na morzu, jednak i tu nie mieliśmy pewności. Ciasto pojawiło się. Nagle i bez
zapowiedzi. Dociekliwy zespół redakcyjny znalazł po długich poszukiwaniach
przyczynę tego miłego wydarzenia.
Cudowny sernik był uczczeniem dotarcia statku "Zawisza Czarny" do najdalej wysuniętego na Zachód punktu przewidzianego podczas naszego rejsu - 3 st. 01 m.
Przesłane z Saint Malo 18.08.2006r
Dzień dziewiąty
Po 135 godzinach rejsu wreszcie dotarliśmy do kresu naszej żeglugi. Cudowne francuskie miasto - Saint Malo przywitało nas godnie. Urzekła nas bajkowa atmosfera portu. Już podczas wpływania do portu zachwycaliśmy się wysepkami rozrzuconymi niczym kartofle w kuchni podczas sztormu. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy czasu wolnego i wyjścia na miasto.
Niesamowity klimat, serdeczni francuzi, atmosfera przyulicznych pubów, knajp i kawiarni sprawiły, że po raz pierwszy nie chcieliśmy wrócić na statek. Wielu z nas mimowolnie zostało wciągniętych w wir zabaw i śpiewów. Po 24.00 dziewiąty dzień rejsu zakończyło huczne "sto lat!" dla solenizantki Ady.
Dzień dziesiąty - ostatni...
Mimo, że nasza żeglarska przygoda zakończyła się uroczystym wręczeniem opinii o rejsie przez szanownego kapitana, nie był to jednak koniec naszych wojaży po Europie Zachodniej! Prześliczne St. Malo było tylko zapowiedzią czekającego na nas Paryża. Wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy w drogę, zachaczając trasą do stolicy Francji. Panowie kierowcy podjechali do samego centrum, pod symbol Paryża, pod samą Wieżę Eiffla,a stamtąd już
blisko do Łuku Triumfalnego, później polami Elizejskimi do Luwru.
Z tego największego muzeum Europy, już tylko rzut francuskim beretem do
Musee d'Orsay i katedry słynnego dzwonnika z Notre-Dame. Paryż jest niezwykle piękny, ale przy tym ogromny. Nie starczyło nam czasu i sił by dojść z centrum do najpiękniejszego zakątka metropolii - do dzielnicy Montmartre, dzielnicy artystów, panienek lekkich obyczajów i rewii w Moulin Rouge; do miejsca gdzie słowa dekadencja i bochema
napierają właściwego znaczenia.
Nie poznaliśmy niestety ulubionych miejsc filmowej Amelie Poulain, ale i tak Paryż wywarł na nas ogromne wrażenie. O 4 nad ranem wyjechaliśmy z Paryża i o północy dwadzieścia godzin później dotarliśmy szczęśliwie do Naszej Pszczyny.
Zespół redakcyjny dziękuje organizatorom rejsu za możliwość odbycia żeglugi i przeżycia wspaniałej przygody.
dziękujemy za uwagę, pozdrawiamy
Pszczyńscy żeglarze
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.