Sport
- 13 maja 2011
- wyświetleń: 4220
PALP: Remis goni remis
Ostania seria spotkań Pszczyńskiej Amatorskiej Ligi Piłkarskiej rozegrana została na boisku Piast. Z uwagi na odbywający się na terenach Powiatowego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Pszczynie turniej OrlikBasketmanii trzeba było zmienić miejsce rozgrywek spotkań we wszystkich trzech ligach.
Sobotnie i niedzielne gry poprzedziła minuta ciszy dla uczczenia pamięci tragicznie zmarłego naszego przyjaciela i kolegi ś.p. Piotra Kędziora zawodnika drugoligowego Relaksu Katon Pub, który oddał życie ratując innych w wypadku na kopalni Krupiński w Suszcu.
W porównaniu do wtorkowych gier, tym razem rywalizacja toczyła się przy pięknej, słonecznej, wiosennej pogodzie. Ciekawe wyniki padły zwłaszcza w niedzielnych meczach pierwszej ligi, gdyż w aż czterech z sześciu rozegranych spotkań nie poznaliśmy zwycięzcy! Krótkie podsumowanie zaczniemy tym razem od najwyższej klasy rozgrywkowej.
I LIGA
W rozegranej w niedzielne popołudnie pierwszej lidze odbyło się sześć spotkań, gdyż mecze Cadi-Caru z POSiRem został przełożony.
Wszystko zaczęło się więc tuż przed południem od ważnej batalii Trójcy z OKSem. Obie ekipy walczą o pozostanie w I lidze, toteż był to mecz z gatunków o sześć punktów. Początek dość ostrożny w wykonaniu obu drużyn. Dopiero z czasem nieco śmielej zaczęli poczynać sobie piłkarze pod wodzą Folka i na efekty nie trzeba było długo czekać. Zbyt wiele miejsca zostawiono Salamonowi, który minął obrońcę i zza pola karnego uderzył tuż przy słupku, tak, że mimo ofiarnej interwencji Ogierman nie zdołał wybić piłki. Po objęciu prowadzenia Trójca starała się spokojnie rozgrywać piłkę i pilnować tyłów. Mimo to nie udało się ustrzec błędów. Tuz przed przerwą OKS wyszedł z szybko kontrą trzech na jednego, ale Bałuch uderzył prosto w nogi Chrobaszczyka.
Druga odsłona nie zapowiadała większej rewolucji. Można było odnieść wrażenie, że Trójca kontroluje mecz, aż do 29 minuty. Wówczas w polu karnym faulowany był Bałuch i sędzia nie miał wątpliwości. Do "jedenastki" podszedł kapitan OKSu i pewnym mocnym uderzeniem w środek bramki doprowadził do remisu. Zespół z Poligonu poszedł za ciosem i już w kolejnej akcji było 1:2. Pojedynek biegowy z obrońcą wygrał Czapla i posłał piłkę do siatki nad wychodzącym bramkarzem. Z prowadzenie OKS długo się jednak nie cieszył. Z prawej strony piłkę z narożnika boiska zagrywał Żmij, a w pole karne wpadł Salamon i bez namysłu uderzył z pierwszej piłki po krótkim rogu i było 2:2. W 35 minucie szanse miał Nachlik, ale z bliska trafił wprost w Ogiermana. Piłkę meczową miał także Bałuch, ale kolejny raz w sytuacji sam na sam zabrakło mu zimnej krwi. Z przebiegu meczu podział punktów nie krzywdzi jednak żadnej drużyny.
Trójca - OKS Poligon 2:2 (1:2)
Swoją szansę zmarnowała ekipa ATSu Jakub. Walcząca o mistrzostwo ekipa z osiedla Daszyńskiego pojawiła się na meczu w sześcioosobowym składzie i... miała spore kłopoty z rywalami. Mecz zresztą bardzo dobrze ułożył się dla Sew-Metu. Już w 4 minucie gry około 15 metrów od bramki faulowany był Kuźnik, z wolnego uderzył Kurcius i co prawda piłka ugrzęzła w gąszczu nóg defensorów w polu karnym ale najszybciej znalazł się przy niej Kuźniki z bliska pokonał bramkarza. Po chwili mogło paść wyrównanie ale dobrze interweniował Bogucki po uderzeniu Bienioszka. Napastnik ATSu tego dnia zresztą nie grał najlepiej bowiem trzy kolejne próby z dystansu minęły cel. Najlepszą okazję zmarnował jednak Górny, który z głowy z około 3 metrów przestrzelił. Przełamanie nadeszło dopiero w końcówce pierwszej odsłony, kiedy błysnął Nowak. Najpierw indywidualnie zakręcił obrońcami w polu karnym i wyrównał, a tuż przed przerwą świetnie zachował się po rzucie rożnym i zwiódł obrońców po raz drugi.
W drugiej odsłonie działo się nieco mniej. Pierwsza groźną akcję przeprowadził Sew-Met ale z ostrego konta z lewej strony Szczotka trafił tylko w słupek. Swoje szanse miał też Jakub, ale za dużo "woził" piłkę przez co obrońcy mieli sporo czasu, aby ją wybić lub zablokować. Wydawało się jednak, że Jakub kontroluje mecz, aż do 39 minuty. Wówczas to zamieszanie w polu karnym Kościelnego wykorzystał Kurcius i doprowadził do remisu.
Sew-Met - ATSJakub 2:2 (1:2)
Ważny dla układu dolnej części tabeli mecz rozgrywali piłkarze Gunnersów i Żubrów. Początkowo jednak wielki mecz to nie był. Sporo chaosu i biegania. Szybko prowadzenie objęli jednak piłkarze Biegiera i to sprawiło, że mogli spokojniej kontrolować spotkanie. Pojedynek jednak na dobrą sprawę do przerwy niczym nie zachwycił. Tak samo wyglądała zresztą początkowo druga odsłona. Kiedy w 23 minucie w słupek trafił Hołys wyglądało na to, że drużyny mogą mieć kłopot ze zdobywaniem kolejnych goli. W 27 minucie błąd popełnił jednak Dopieralski, a sytuacje sam na sam wykorzystał Władarz. Żubry z remisu długo się jednak nie cieszyły. 120 sekund później lewą strona pognał Paliczka, i choć jego uderzenie wybronił Cieśla to wobec dobitki Kordonia był już bezradny. Prawdziwy strzelecki festiwal rozpoczął się jednak na sześć minut przed końcem tego pojedynku. Najpierw fantastycznym uderzeniem popisał się Chrapkiewicz, który z linii bocznej boiska na wysokości narożnika pola karnego posłał piłkę w okno twierdzy Świerczyńskiego. Od tego momentu wydarzenia potoczyły się lawinowo. Praktycznie każda kolejna akcja kończyła się golem. Losy meczu rozstrzygnęły się jednak kiedy Gunnersi odskoczyli na trzy gole. I choć ostatnie słowo w tym meczu należało do teamu Żubrów, to rozstrzygnięcia meczu nie udało się już zmienić.
Gunners Biegier - Żubry 6:4 (1:0)
Dość jednostronny mecz rozegrali z kolei piłkarze reprezentujący budowalne drużyny. Japi-Bud to zespół, który na medal większych szans już nie ma rywale z ZRB z kolei musza walczyć o pozostanie w gronie pierwszoligowców. Nic więc dziwnego, że to grająca na luzie ekipa z Piasku praktycznie od pierwszego gwizdka dyktowała warunki gry. Już w 6 minucie swoja szansę miała dwójka Dziadek - Zdunek, ale w pojedynku z bramkarzem rywali posłała piłkę obok bramki. Przez pierwszy kwadrans ekipa Cygana praktycznie nie zagroziła bramce rywali, udawało się za to dość szczęśliwie bronić. Japi-Bud szukał recepty na bramkarza team z Osiedla Piastów 16 minut. Dokładnie cztery minuty przed końcem pierwszej odsłony w polu karnym Zdunek zakręcił obrońcą i zdobył gola numer jeden. Budowlańcy z Piasku grali konsekwentnie swoje i jeszcze przed przerwą ładną dwójkową akcję Czembor - Zdunek sfinalizował ten drugi.
Równie dobrze rozpoczęła się dla Japi druga odsłona. Tym razem to jednak asystentem był Zdunek, który idealnie w uliczkę wypuścił... Czembora. ZRB-Szybkie Banany szukały swoich szans, ale konstruowane akcje dalekie były od ideału. W 36 minucie hat-tricka miał na konie już Zdunek, a zespół z Piasku prowadził 5:0. Honorową bramkę bananowej ekipie udało się jednak strzelić. W 39 minucie w polu karnym faulowany był Cygan, a karnego na gola zamienił Kubica. Zwycięstwo Japi-Budu przypieczętował tuz przed końcowym gwizdkiem Dziadek.
ZRB-Szybkie Banany - Japi-Bud 1:6 (0:2)
Całkiem interesujący mecz stoczyły ekipy Mieszka i FCProfi M-tec. Lider tabeli wiedział z pewnością, że ekipa "książęcych" jest w niezłej formie wszak w dwóch poprzednich meczach zdołała urwać punkty walczącym po najwyższe cele zespołom Cadi-Caru oraz Jakuba. Nic więc dziwnego, że początkowo Profi grało nieco przyczajone. Pierwszą dogodną akcję w meczu stworzyła jednak ekipa Mieszka, kiedy sam na sam z Kanią wyszedł Pasternak, ale minimalnie chybił. W odpowiedzi bliski szczęścia była szóstka wicemistrzów. Sytuację oko w oko z Robertem Jarząbkiem wybronił Szczęśniak, a dobitka trafiła w słupek! Z czasem team Profi zaczął jednak częściej gościć pod bramką rywali i w konsekwencji rywalom przydarzył się błąd. Bartosz Poczkajski dostrzegł dobrze ustawionego i niepilnowanego kolegę w polu karnym zagrał prostopadła piłkę a Gazda bez większych kłopotów lekko podciął piłkę nad wychodzącym bramkarzem.
Po przerwie niewiele się zmieniło. Gra toczyła się w głównej mierze w środkowej części boiska. Profi starało się utrzymywać jak najdłużej przy piłce a Mieszko, wciąż nastawiało się na grę z kontrataku. Swoje szanse zespół z Osiedla Piastów miał jednak głównie po strzałach z dystansu m.in. w 28 minucie groźne uderzenie Pasternaka wyłapał Kania. W 32 minucie sporo swobody zawodnicy Profi pozostawili Gruszce. Ten z piłką przy nodze przebiegł kilkanaście metrów i spokojnie sprzed linii pola karnego uderzył tuz przy słupku zmuszając bramkarza rywali do kapitulacji. Ostatnie minuty były zatem bardzo nerwowe. Profi dążyło do zdobycia zwycięskiej bramki, ale gra się nie kleiła. Emocjonująca końcówka meczu nie przyniosła już jednak zmiany wyniku...
Mieszko - FCProfi M-Tec 1:1 (0:1)
Ważny szczególnie dla Poligonersów mecz odbył się na zakończenie niedzielnych zmagań w pierwszej lidze.Undergraso ma niemal pewne utrzymanie, Poligonersi wręcz przeciwnie, aby pozostać w pierwszej lidze muszą się jeszcze sporo napocić i co ważniejsze punktować. Mecz z ekipą sęka nie rozpoczął się jednak najlepiej. W 7 minucie kapitan zielono-czerwonych znalazł sposób na Woźniczkę. Ekipa z Osiedla Powstańców Śląskich wcale jednak nie był słabsza ale miła spore problemy z wykańczaniem akcji. A Tych było przynajmniej kilka w pierwszym kwadransie, ale każdorazowo po dobrym rozegraniu piłki brakowało osoby która zakończyła by strzałem akcje. Wreszcie uczynił to w 18 minucie Buras, który wziął na siebie ciężar gry i z lewej strony boiska uderzył silnie po ziemi w krótki róg nie dając szans Krypczykowi. Przed przerwą swojego szczęścia spróbował Zemlak, ale jego uderzenie na róg wybił bramkarz. W drugiej odsłonie Poligonersi prowadzili otwartą grę próbując strzelić bramkę, ale sztuka ta dala się rywalom. Dokładnie w 25 minucie obrońcom prawą stroną boiska uciekł Prax dośrodkował w pole karne a tam na piłkę czekał już Zakrajewski, który ulokował ją w pustej bramce. Biednemu wiatr w oczy... może i tak, ale tego popołudnia ambitni Poligonersi walczyli zacięcie i swojej nagrody się doczekali. W 32 minucie z dystansu uderzył Buras, a zrobił to na tyle precyzyjnie, że doprowadził do remisu. W ostatnich minutach więcej determinacji było widać w poczynaniach ekipy pod wodzą Janego, ale więcej goli już w tym spotkaniu nie padło.
Poligoners - Undergrasosexoholics 2:2 (1:1)
II LIGA
Drugoligowe gry rozpoczęły się w sobotnie popołudnie od potyczki nawet nie o 6 ale o 9 punktów. Naprzeciwko siebie stawał bowiem zamykający ligową tabelę team Kilersów z przedostatnim zespołem DN Okna. Stawka meczu chyba nieco sparaliżowała poczynania obu ekip, gdyż przed przerwą wiele ciekawej gry nie oglądaliśmy. Po stronie Kilersów największe zagrożenie było ze strony Kempego, który swoich sił próbował dwukrotnie uderzając z wolnego. Wśród rywali Próbował Kobylanka i Niemiec, ale bez efektów. Wszystko zmieniło się wraz ze zmianą stron. Już pierwsza ofensywna akcja ekipy z Rudołtowic przyniosła prowadzenie. Z lewej strony Niemiec Piotr zagrał do Grzegorza a ten wreszcie wpisał się do meczowego protokołu. Po chwili było jednak już remisowo. Lewą stroną akcję zainicjował Kepmny zagrał w pole karne a tam próbujący przeciąć lot piłki Górecki wpakował ją do własnej bramki. Druga odsłona była już zatem o wiele żywsza. Remis długo się nie utrzymał bowiem niespełna 60 sekund po tym Niemiec Grzegorz wykorzystał dogranie Hanczara. Wynik na styku utrzymywał się do 31 minuty. Ba w tym czasie Kilersi mogli wyrównać ale Kordiaczyński w sytuacji sam na sam nie trafił w bramkę. W 28 minucie hattrica mógł mieć na koncie Niemiec ale świetnie interweniował Kubica. Wreszcie we wspomnianej wcześniej 31 minucie książkowo rozegrany rzut wolny trzy szybkie podania w trójkącie i Niemiec Piotr zdobywa gola. Jeśli Zabojcza szóstka miała jeszcze nadzieję na jakąś zmianę to w 35 i 36 minucie rywale całkowicie zabili te marzenia. Najpierw uderzył z dystansu Kobylanka, a po chwili podanie Niemca z rzutu rożnego na gola zamienił Górecki. Od wyższej porażki ekipę Kilersów uratował Kobica, który w ostatnich sekundach znakomicie wybronił dwa uderzenia Kobylanki z najbliższej odległości.
Kilers - DN Okna Rudołtowice 1:5 (0:0)
Niemal bez walki mecz oddała ekipa Zielarzy. W starciu z Termexem czechowicka szóstka postraszyła gospodarzy tylko na początku drugiej odsłony. Początkowe 10 minut nie zapowiadało jednak, że pszczyńska ekipa tak łatwo sobie poradzi. Zielarze dzielnie się bronili ale... do czasu. W 6 minucie kapitan pomarańczowych pociągnął lewą strona boiska zagrał w pole karne a tu wszystko wykończył Szmuk. Cztery minuty później Termex grał już na luzie. Z autu zagrywał Hofman a wszystko wykończył Kur. Zielarze wyraźnie stracili chęci do gry, a przed przerwą dobił ich Nokel wykorzystując sytuację sam na sam.
Trzybramkowe prowadzenie wyraźnie uspokoiło ekipę gospodarzy i... na początku drugich dwudziestu minut zrobiło się naprawdę ciekawię. W przeciągu trzech minut Zielarze doprowadzili do stany 3:2. Najpierw zbyt dużo swobody miał Michalski który obrócił się w polu karnym i uderzył tuż przy słupku. Po chwili zaś kolejny błąd obrońców, którzy pozwolili na dobitkę Pytlarzowi (po uderzeniu Sroki Świerkot zdołał dobić piłkę). Sytuację opanował jednak Hofman, który szczęśliwie zdobył gola na 4:2. Od tego momentu i tak na boisku panował już tylko jeden zespół. Po chwili piątą bramkę zdobył Termex, ale Pojda uderzając z połowy boiska nie zauważył poniesionej ręki sędziego (rzut wolny pośredni) i gol nie został uznany. Wszystko w porządku było już jednak w minucie 30 kiedy Pojda przebiegł z piłką całe boisko i uderzył o długim rogu. Następnie kolejny stały fragment gry na gola zamienił Kubica uderzając głową z autu. Zielarzy stać było jeszcze na jedno trafienie autorstwa Górskiego, po nieźle rozegranym rzucie wolnym. Rywale zdobyło jednak jeszcze trzy gole i wygrali bardzo pewnie.
Termex - Zielarze 9:3 (3:0)
Niespodzianką zakończyło się spotkanie Enigmy z Brygadą Kryzys. Niedoceniany pszczyński zespół zaskoczył rywali i bliski był odniesienia sensacyjnego zwycięstwa. Pszczynianie rozpoczęli od atomowego uderzenia. W trzeciej minucie z dystansu w okno trafił Krzystolik i to powinno już dać do myślenia rywalom, ale... to Brygada była na fali. W minucie ósmej będąc w polu karnym Chamielec uderzył po ziemi w długi róg i Zimny musiał wyciągać piłkę po raz drugi. Naprawdę ciekawie zrobiło się 120 sekund później kiedy to ponownie świetnie uderzył Krzystolik. O tym że tego dnia Enigma nie ma szczęścia chwile później przekonał się Buda, który z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę. Tuz przed przerwą zmierzającą do bramki piłkę ręką zatrzymał Witański i z czerwoną kartka opuścił boisko. Rzut karny Wrony nie przyniósł jednak gola. Co prawda w pierwszej próbie napastnik Enigmy trafil do siatki, ale sędzia uznał, że uderzył na dwa tempa i gola nie uznał. W powtórce górą był Grygierzec.
Po przerwie Byrgada musiała jednak bronić się jeszcze przez osiem minut w osłabieniu. Co ciekawe bliski podwyższenia wyniku był Chamielec, który trafił z dystansu w poprzeczkę. Bramkę rywali wreszcie w 25 minucie odczarował Buda dobijając odbita przez bramkarza piłkę. W przewadze Enigma zdołała strzelić tylko jedną bramkę i kiedy siły się wyrównały miało już być trudniej. Tymczasem Siemieniec potrzebował zaledwie dwóch minut, aby wyrównać stan rywalizacji. Końcowe fragmenty to wymiana ciosów z obu stron. Szansę mieli i jedni i drudzy. Ale wynik się już nie zmienił.
Brygada Kryzys - Enigma Czechowice 3:3 (3:0)
Ostro do pracy zabrali się piłkarze z Elwo, którzy maja realne szanse na dostanie się do czołowej szóstki gwarantującej drugoligowe utrzymanie. Pojedynek strzelecki Kotas vs. Przystał tym razem wygrał napastnik temu z fabryki elektrofiltrów. Początek meczu nie zapowiadał jednak, że ekipę kościelnych stać będzie na punkty. Pierwszy gol padł w 6 minucie kiedy to szybką akcję na raty wykończył Przystał. Po chwili ładnie ze zwodem uderzył Szafron i było 2:0. W miedzy czasie w słupek trafił jeszcze Kozub. Optyczna przewaga chyba nad to uśpiła czujność ekipy Veina, a rywale zaczęli odrabiać straty. W 10 minucie szybko kontrę golem zakończył Kotas. Chwilę później ten sam zawodnik co prawda na raty, ale z bliska pokonał Pięczkę. Nie upłynął nawet kwadrans a Kempny uderzeniem z dystansu dał prowadzenie Elwo!
Vein jednak nie zamierzał patrzeć tylko na rywali i wkrótce Przystał wyrównał pewnie egzekwując rzut karny. Sporo działo się też po przerwie. Już w pierwszej akcji meczu świetnym uderzeniem popisał się Kotas, który lobem ponownie dał prowadzenie ekipie Elwo. W 25 minucie uderzał Spika i niezbyt pewnie interweniujący Kościelny sparował piłkę na poprzeczkę. Dwie minuty po tym jednak lewą stroną przedarł się Przystał i znowu był remis. Kolejne dwa trafienia były już jednak dziełem teamu Kościelnych. O tym, że swój dzień miał Kostas mogliśmy się przekonać w 31 i 36 minucie. Dwubramkowa strata, sprawiła, że w końcówce meczu Vein zaryzykował i zagrał bardzo otwartą piłkę. W38 minucie po strzale głową Nycza piłka otarła się jeszcze o słupek. Tuż przed końcowym gwizdkiem pomylił się stróż twierdzy Elwo Kościelny i z prezentu skorzystał Przystał, ale na więcej jankowiczanom nie starczyło już czasu. Po dobrym meczu Elwo lepsze od Veina.
Elwo Pszczyna - Vein Jankowice 6:5 (3:3)
Wiele emocji było w potyczce KECHu z K.W.CH. Początek dość wyrównany i nie zmieniła tego nawet ładny mierzonym strzałem sprzed pola karnego Wardziak. Z biegiem czasu mecz się bardzo zresztą zaostrzył. Sporo było niepotrzebnych fauli. Trudno było mówić w tym momencie o potyczce piłkarskiej. Taki stan meczu trwał niemal pozostałą część pierwszej odsłony, a jedynym miłym akcentem był gol Gumińskiego, który wpadł w pole karne z prawej strony i uderzył po krótkim rogu.
W drugiej odsłonie zacięty i ostry mecz trwał na dobre. Sytuację nieco uspokoił gol Bednarka, który ulokował piłkę w pustej bramce po ładnym dograniu wzdłuż bramki. Piłkarze K.W.CH. cofnęli się nieco do defensywy i rywale osiągnęli optyczna przewagę. W 33 minucie bliski wyrównania był Tomsia, który trafił w słupek z rzutu wolnego po faulu na Gumińskim tuż przed polem karnym. Kilka chwil później dobrze uderzał Koczor ale piłkę zmierzającą w okno bramki w świetnym stylu obronił Rabinek. Czas uciekał i KECH musiał zaryzykować co też w końcowych fragmentach meczu wykorzystali rywale. Szybką kontrę trzech na jednego wykończył Kojzarek.
KECH - K.W.CH. 1:3 (1:1)
III LIGA
Nudą wiało w otwierającym trzecioligowe gry spotkaniu Polandów ze Zrywem. Toczony w wolnym tempie mecz niczym nie mógł zachwycić, cale szczęście, że przynajmniej padały w nim bramki. Polandy jakby pewne swego od pierwszych minut nie forsowały tempa a mimo to już po 8 minutach prowadziły dwoma golami po trafieniach niezawodnego ostatnimi czasy Mańki. Zryw tak naprawdę nie zagroził twierdzy Gotmanna, który przez większość czasu był po prostu bezrobotny. Nieco ciekawiej zrobiło się po przerwie, ale o jakimś nagłym zrywie ciężko było mówić. Piłkarze z ulicy Zdrojowej wreszcie zagrozili bramce rywali, ale strzał z rzutu wolnego okazał się za slaby i wylądował w rękach bramkarza. Zawodnicy obu ekip nadal poruszali się bardzo wolno i ospale. Nie może więc dziwić, że na kolejne gole trzeba było czekać aż 15 minut. W 34 minucie z rzutu rożnego zagrał Mańka a egzekutorem okazał się kapitan Marcin Koter. Po chwili swoją trzecia w tym meczu bramkę zdobył lider trzecioligowych strzelców Mańka, który mimo asysty dwóch obrońców zdołał skierować piłkę do bramki. Honor Zrywu uratował w ostatniej akcji meczu Sienkiwicz, który wykorzystał podanie Ludwiniaka. Nie zmienia to jednak faktu, że Polandy pewnie sięgnęły po kolejny komplet punktów.
Polandy Pszczyna - Zryw Pszczyna 4:1 (2:0)
Lider trzecioligowych rozgrywek musiał się mocno napocić, aby pokonać czerwoną latarnie PALPu. ConstructoR był faworytem tego meczu ale jeszcze trzeba było to udowodnić. Tymczasem rywale mocno się zmobilizowali i z czasem zboczyli, że diabeł wcale nie taki straszny. Tyszanie co prawda dłużej utrzymywali się przy piłce i może byli nawet częściej pod bramką rywali ale dość długo nie przekładało się to na wynik meczu. Dopiero w 12 minucie z dystansu uderzył Suchan i dość szczęśliwie po rękach bramkarza piłka wylądowała w bramce. Jedno bramkowa zaliczka to jednak, żadna przewaga i Rudołtowice czuły, że tego dnia mogą zrobić niespodziankę.
Jakby na potwierdzenie tych słów, tuż po zmianie stron groźnie uderzał Żemła, ale piłka po jego soczystym uderzeniu zatrzymała się na słupku. Kolejne fragmenty wiele nie zmieniały. Tyszanie niby atakowali, a rywale nieśmiało próbowali kontratakować. Im bliżej końcowego gwizdka a wynik się nie zmieniał tym bardziej otwartą grę starali się prowadzić Rudołtowiczanie. Łącki kilka razy wyszedł z opresji obronną ręką, ale dobrych stuprocentowych okazji żadna drużyna wypracować nie mogła. Zwycięstwo tyszanie przypieczętowali dość niespodziewanie w 39 minucie. Piłkę z autu wyrzucał Malisak a stający tyłem do bramki podbił ja głową Hyrnik i przelobował bramkarza. Ta zaliczka okazała się już wystarczająca do końcowego sukcesu.
Rudołtowice - ConstructoR Tychy 0:2 (0:1)
Dramatyczny przebieg miało derbowe spotkanie Piasku United z Wroną Produkcją Położa. Od pierwszego gwizdka oglądaliśmy dobry szybki i zacięty mecz, który z każda chwilą stawał się ciekawszym widowiskiem. Początkowe jeszcze dość nieśmiałe ataki zaczeły przynosić zagrożenie. W 8 minucie Mariusz Król wrzucał piłkę w pole karne, ale uczynił to tak nieprecyzyjnie, że trafił w poprzeczkę. Chwilę później kolejny raz Piasek ratuje poprzeczka po uderzeniu z rzutu wolnego. Kiedy wydawało się, że Wrona zyskuje optyczna przewagę padła bramka dla Piasku. Z dystansu uderzył Piekarski, a Zakrzewski nieco spóźnił się z interwencja i po rękach piłka wpadła do siatki. Emocje sięgnęły zenitu tuz po zmianie stron. Wydawać by się mogło z pozoru niegroźny faul spowodował utarczkę miedzy piłkarzami i w konsekwencji z boiska wyleciał Adrian Rosner. Grając w liczebnej przewadze Piasek zdołał zdobyć dwa gole. Najpierw szybko rozegraną piłkę w polu karnym do bramki skierował Pauchut, a chwilę później fatalnie rozegrany rzut rożny Wrony zakończył się kontrą i golem Skwińskiego. Jeszcze przed upływem kary Wrona zdołała jednak odrobić jedną bramkę. Świetnie zachował się Mariusz Król. Kiedy siły się wyrównały zawodnicy pod wodzą Rosnera szybko przeszli do ofensywy. Już w 33 minucie był kontakt a gola z rzutu wolnego zdobył mocnym uderzeniem w środek bramki Rosner. Piasek też jednak miał swoje szanse najlepszą w 36 minucie zmarnował Czmajduch strzelając z 5 metrów prosto w bramkarza. Ambitna gra i upór w dążeniu do celu przyniosły jednak efekt w postaci gola numer trzy dla Wrony. W 39 minucie znakomicie uderzył Rosner i dał swojej ekipie punkt. Mogło być nawet lepiej ale w ostatnich sekundach szarżującego Marcina Króla nieprzepisowo powstrzymał Pawlak za co ujrzał czerwony kartonik. Remis chyba jest jednak wynikiem sprawiedliwym.
Piasek United - Wrona Produkcja 3:3 (1:0)
Drużyna Fryzjera bardzo chciała osiągnąć dobry wynik rywalizując przeciwko swojemu byłemu bramkarzowi. Chcieć jednak to nie zawsze móc. Początek spotkania wyjątkowo nudny. Nic się nie dzieje. Wolne ospałe tempo meczu. Tak wyglądała niemal całe pierwsza odsłona. Niemal, bowiem dwie ostatnie minuty były już jakby z innej bajki. Najpierw Deptuch zmarnował wyrobną sytuację trafiając prosto w bramkarza. Chwilę później powinni wyjść na prowadzenie Fryzjerzy, ale kontry trzech na jednego nie udało się wykorzystać, a zimnej krwi zabrakło Skupieniowi, który przeniósł piłkę nad pustą już bramką. W konsekwencji do przerwy jedyna bramka padła w 20 minucie. I to w dodatku samobójcza. Nieporozumienie bramkarza z Gawlakiem i defensor Drużyny Pali skierował piłkę do siatki obok wychodzącego kolegi.
Po przerwie szybka akcja Warriorsów zakończyła się golem numer dwa. Olsza zagrał do Deptucha a ten w końcu trafił. Rywale jednak nie zamierzali rezygnować z walki o punkty, a nadzieję na korzystny wynik w 30 minucie przywrócił Skupień, który wykorzystał szybką kontrę po źle rozegranym rzucie rożnym rywali. Drużyna Fryzjera zagrała w ostatnich minutach odważniej ale nie miała wiele do stracenia. W decydujących momentach brakowało jednak dobrego ostatniego podania. Rywali dobić mógł za to Deptuch, ale jego strzał z dystansu trafił w... słupek. Więcej goli już jednak nie padło.
Drużyna Fryzjera - Warriors Pszczyna 1:2 (0:1)
Po trzech ligowych kolejkach i ponad dwóch tygodniach liga wraca na boisko Orlik przy hali POSiRu. Kolejne mecze już w sobotę i niedzielę. W sobotę prócz spotkań I ligi zobaczymy rozegrany awansem mecz Wrony z ConstructoRem, który na prośbę pszczyńskiej ekipy został przeniesiony z niedzieli. Dzień później liga rozpocznie się dziesięć minut przed południem od spotkań drugoligowych. Po południu zagrają trzecioligowcy, a zakończy wszystko zaległy pierwszoligowy mecz POSiRu z Cadi-Carem. Zapraszamy do kibicowania.
Przypominamy wszystkim także o możliwości dołączenia do zabawy w typowanie ligowych spotkań: typer liga I, typer liga II, typer liga III.
Na najlepiej typujących na koniec sezonu czekają upominki.
Ponadto na stronie internetowej Powiatowego Ośrodka Sportu i Rekreacji www.posir.pszczyna.pl działa ligowy serwis Pszczyńskiej Amatorskiej Ligi Piłkarskiej. Tutaj znajdziesz na bieżąco aktualizowane wyniki, tabele, statystyki ligowe oraz aktualne składy wszystkich ligowych drużyn.
W porównaniu do wtorkowych gier, tym razem rywalizacja toczyła się przy pięknej, słonecznej, wiosennej pogodzie. Ciekawe wyniki padły zwłaszcza w niedzielnych meczach pierwszej ligi, gdyż w aż czterech z sześciu rozegranych spotkań nie poznaliśmy zwycięzcy! Krótkie podsumowanie zaczniemy tym razem od najwyższej klasy rozgrywkowej.
I LIGA
W rozegranej w niedzielne popołudnie pierwszej lidze odbyło się sześć spotkań, gdyż mecze Cadi-Caru z POSiRem został przełożony.
Wszystko zaczęło się więc tuż przed południem od ważnej batalii Trójcy z OKSem. Obie ekipy walczą o pozostanie w I lidze, toteż był to mecz z gatunków o sześć punktów. Początek dość ostrożny w wykonaniu obu drużyn. Dopiero z czasem nieco śmielej zaczęli poczynać sobie piłkarze pod wodzą Folka i na efekty nie trzeba było długo czekać. Zbyt wiele miejsca zostawiono Salamonowi, który minął obrońcę i zza pola karnego uderzył tuż przy słupku, tak, że mimo ofiarnej interwencji Ogierman nie zdołał wybić piłki. Po objęciu prowadzenia Trójca starała się spokojnie rozgrywać piłkę i pilnować tyłów. Mimo to nie udało się ustrzec błędów. Tuz przed przerwą OKS wyszedł z szybko kontrą trzech na jednego, ale Bałuch uderzył prosto w nogi Chrobaszczyka.
Druga odsłona nie zapowiadała większej rewolucji. Można było odnieść wrażenie, że Trójca kontroluje mecz, aż do 29 minuty. Wówczas w polu karnym faulowany był Bałuch i sędzia nie miał wątpliwości. Do "jedenastki" podszedł kapitan OKSu i pewnym mocnym uderzeniem w środek bramki doprowadził do remisu. Zespół z Poligonu poszedł za ciosem i już w kolejnej akcji było 1:2. Pojedynek biegowy z obrońcą wygrał Czapla i posłał piłkę do siatki nad wychodzącym bramkarzem. Z prowadzenie OKS długo się jednak nie cieszył. Z prawej strony piłkę z narożnika boiska zagrywał Żmij, a w pole karne wpadł Salamon i bez namysłu uderzył z pierwszej piłki po krótkim rogu i było 2:2. W 35 minucie szanse miał Nachlik, ale z bliska trafił wprost w Ogiermana. Piłkę meczową miał także Bałuch, ale kolejny raz w sytuacji sam na sam zabrakło mu zimnej krwi. Z przebiegu meczu podział punktów nie krzywdzi jednak żadnej drużyny.
Trójca - OKS Poligon 2:2 (1:2)
Swoją szansę zmarnowała ekipa ATSu Jakub. Walcząca o mistrzostwo ekipa z osiedla Daszyńskiego pojawiła się na meczu w sześcioosobowym składzie i... miała spore kłopoty z rywalami. Mecz zresztą bardzo dobrze ułożył się dla Sew-Metu. Już w 4 minucie gry około 15 metrów od bramki faulowany był Kuźnik, z wolnego uderzył Kurcius i co prawda piłka ugrzęzła w gąszczu nóg defensorów w polu karnym ale najszybciej znalazł się przy niej Kuźniki z bliska pokonał bramkarza. Po chwili mogło paść wyrównanie ale dobrze interweniował Bogucki po uderzeniu Bienioszka. Napastnik ATSu tego dnia zresztą nie grał najlepiej bowiem trzy kolejne próby z dystansu minęły cel. Najlepszą okazję zmarnował jednak Górny, który z głowy z około 3 metrów przestrzelił. Przełamanie nadeszło dopiero w końcówce pierwszej odsłony, kiedy błysnął Nowak. Najpierw indywidualnie zakręcił obrońcami w polu karnym i wyrównał, a tuż przed przerwą świetnie zachował się po rzucie rożnym i zwiódł obrońców po raz drugi.
W drugiej odsłonie działo się nieco mniej. Pierwsza groźną akcję przeprowadził Sew-Met ale z ostrego konta z lewej strony Szczotka trafił tylko w słupek. Swoje szanse miał też Jakub, ale za dużo "woził" piłkę przez co obrońcy mieli sporo czasu, aby ją wybić lub zablokować. Wydawało się jednak, że Jakub kontroluje mecz, aż do 39 minuty. Wówczas to zamieszanie w polu karnym Kościelnego wykorzystał Kurcius i doprowadził do remisu.
Sew-Met - ATSJakub 2:2 (1:2)
Ważny dla układu dolnej części tabeli mecz rozgrywali piłkarze Gunnersów i Żubrów. Początkowo jednak wielki mecz to nie był. Sporo chaosu i biegania. Szybko prowadzenie objęli jednak piłkarze Biegiera i to sprawiło, że mogli spokojniej kontrolować spotkanie. Pojedynek jednak na dobrą sprawę do przerwy niczym nie zachwycił. Tak samo wyglądała zresztą początkowo druga odsłona. Kiedy w 23 minucie w słupek trafił Hołys wyglądało na to, że drużyny mogą mieć kłopot ze zdobywaniem kolejnych goli. W 27 minucie błąd popełnił jednak Dopieralski, a sytuacje sam na sam wykorzystał Władarz. Żubry z remisu długo się jednak nie cieszyły. 120 sekund później lewą strona pognał Paliczka, i choć jego uderzenie wybronił Cieśla to wobec dobitki Kordonia był już bezradny. Prawdziwy strzelecki festiwal rozpoczął się jednak na sześć minut przed końcem tego pojedynku. Najpierw fantastycznym uderzeniem popisał się Chrapkiewicz, który z linii bocznej boiska na wysokości narożnika pola karnego posłał piłkę w okno twierdzy Świerczyńskiego. Od tego momentu wydarzenia potoczyły się lawinowo. Praktycznie każda kolejna akcja kończyła się golem. Losy meczu rozstrzygnęły się jednak kiedy Gunnersi odskoczyli na trzy gole. I choć ostatnie słowo w tym meczu należało do teamu Żubrów, to rozstrzygnięcia meczu nie udało się już zmienić.
Gunners Biegier - Żubry 6:4 (1:0)
Dość jednostronny mecz rozegrali z kolei piłkarze reprezentujący budowalne drużyny. Japi-Bud to zespół, który na medal większych szans już nie ma rywale z ZRB z kolei musza walczyć o pozostanie w gronie pierwszoligowców. Nic więc dziwnego, że to grająca na luzie ekipa z Piasku praktycznie od pierwszego gwizdka dyktowała warunki gry. Już w 6 minucie swoja szansę miała dwójka Dziadek - Zdunek, ale w pojedynku z bramkarzem rywali posłała piłkę obok bramki. Przez pierwszy kwadrans ekipa Cygana praktycznie nie zagroziła bramce rywali, udawało się za to dość szczęśliwie bronić. Japi-Bud szukał recepty na bramkarza team z Osiedla Piastów 16 minut. Dokładnie cztery minuty przed końcem pierwszej odsłony w polu karnym Zdunek zakręcił obrońcą i zdobył gola numer jeden. Budowlańcy z Piasku grali konsekwentnie swoje i jeszcze przed przerwą ładną dwójkową akcję Czembor - Zdunek sfinalizował ten drugi.
Równie dobrze rozpoczęła się dla Japi druga odsłona. Tym razem to jednak asystentem był Zdunek, który idealnie w uliczkę wypuścił... Czembora. ZRB-Szybkie Banany szukały swoich szans, ale konstruowane akcje dalekie były od ideału. W 36 minucie hat-tricka miał na konie już Zdunek, a zespół z Piasku prowadził 5:0. Honorową bramkę bananowej ekipie udało się jednak strzelić. W 39 minucie w polu karnym faulowany był Cygan, a karnego na gola zamienił Kubica. Zwycięstwo Japi-Budu przypieczętował tuz przed końcowym gwizdkiem Dziadek.
ZRB-Szybkie Banany - Japi-Bud 1:6 (0:2)
Całkiem interesujący mecz stoczyły ekipy Mieszka i FCProfi M-tec. Lider tabeli wiedział z pewnością, że ekipa "książęcych" jest w niezłej formie wszak w dwóch poprzednich meczach zdołała urwać punkty walczącym po najwyższe cele zespołom Cadi-Caru oraz Jakuba. Nic więc dziwnego, że początkowo Profi grało nieco przyczajone. Pierwszą dogodną akcję w meczu stworzyła jednak ekipa Mieszka, kiedy sam na sam z Kanią wyszedł Pasternak, ale minimalnie chybił. W odpowiedzi bliski szczęścia była szóstka wicemistrzów. Sytuację oko w oko z Robertem Jarząbkiem wybronił Szczęśniak, a dobitka trafiła w słupek! Z czasem team Profi zaczął jednak częściej gościć pod bramką rywali i w konsekwencji rywalom przydarzył się błąd. Bartosz Poczkajski dostrzegł dobrze ustawionego i niepilnowanego kolegę w polu karnym zagrał prostopadła piłkę a Gazda bez większych kłopotów lekko podciął piłkę nad wychodzącym bramkarzem.
Po przerwie niewiele się zmieniło. Gra toczyła się w głównej mierze w środkowej części boiska. Profi starało się utrzymywać jak najdłużej przy piłce a Mieszko, wciąż nastawiało się na grę z kontrataku. Swoje szanse zespół z Osiedla Piastów miał jednak głównie po strzałach z dystansu m.in. w 28 minucie groźne uderzenie Pasternaka wyłapał Kania. W 32 minucie sporo swobody zawodnicy Profi pozostawili Gruszce. Ten z piłką przy nodze przebiegł kilkanaście metrów i spokojnie sprzed linii pola karnego uderzył tuz przy słupku zmuszając bramkarza rywali do kapitulacji. Ostatnie minuty były zatem bardzo nerwowe. Profi dążyło do zdobycia zwycięskiej bramki, ale gra się nie kleiła. Emocjonująca końcówka meczu nie przyniosła już jednak zmiany wyniku...
Mieszko - FCProfi M-Tec 1:1 (0:1)
Ważny szczególnie dla Poligonersów mecz odbył się na zakończenie niedzielnych zmagań w pierwszej lidze.Undergraso ma niemal pewne utrzymanie, Poligonersi wręcz przeciwnie, aby pozostać w pierwszej lidze muszą się jeszcze sporo napocić i co ważniejsze punktować. Mecz z ekipą sęka nie rozpoczął się jednak najlepiej. W 7 minucie kapitan zielono-czerwonych znalazł sposób na Woźniczkę. Ekipa z Osiedla Powstańców Śląskich wcale jednak nie był słabsza ale miła spore problemy z wykańczaniem akcji. A Tych było przynajmniej kilka w pierwszym kwadransie, ale każdorazowo po dobrym rozegraniu piłki brakowało osoby która zakończyła by strzałem akcje. Wreszcie uczynił to w 18 minucie Buras, który wziął na siebie ciężar gry i z lewej strony boiska uderzył silnie po ziemi w krótki róg nie dając szans Krypczykowi. Przed przerwą swojego szczęścia spróbował Zemlak, ale jego uderzenie na róg wybił bramkarz. W drugiej odsłonie Poligonersi prowadzili otwartą grę próbując strzelić bramkę, ale sztuka ta dala się rywalom. Dokładnie w 25 minucie obrońcom prawą stroną boiska uciekł Prax dośrodkował w pole karne a tam na piłkę czekał już Zakrajewski, który ulokował ją w pustej bramce. Biednemu wiatr w oczy... może i tak, ale tego popołudnia ambitni Poligonersi walczyli zacięcie i swojej nagrody się doczekali. W 32 minucie z dystansu uderzył Buras, a zrobił to na tyle precyzyjnie, że doprowadził do remisu. W ostatnich minutach więcej determinacji było widać w poczynaniach ekipy pod wodzą Janego, ale więcej goli już w tym spotkaniu nie padło.
Poligoners - Undergrasosexoholics 2:2 (1:1)
II LIGA
Drugoligowe gry rozpoczęły się w sobotnie popołudnie od potyczki nawet nie o 6 ale o 9 punktów. Naprzeciwko siebie stawał bowiem zamykający ligową tabelę team Kilersów z przedostatnim zespołem DN Okna. Stawka meczu chyba nieco sparaliżowała poczynania obu ekip, gdyż przed przerwą wiele ciekawej gry nie oglądaliśmy. Po stronie Kilersów największe zagrożenie było ze strony Kempego, który swoich sił próbował dwukrotnie uderzając z wolnego. Wśród rywali Próbował Kobylanka i Niemiec, ale bez efektów. Wszystko zmieniło się wraz ze zmianą stron. Już pierwsza ofensywna akcja ekipy z Rudołtowic przyniosła prowadzenie. Z lewej strony Niemiec Piotr zagrał do Grzegorza a ten wreszcie wpisał się do meczowego protokołu. Po chwili było jednak już remisowo. Lewą stroną akcję zainicjował Kepmny zagrał w pole karne a tam próbujący przeciąć lot piłki Górecki wpakował ją do własnej bramki. Druga odsłona była już zatem o wiele żywsza. Remis długo się nie utrzymał bowiem niespełna 60 sekund po tym Niemiec Grzegorz wykorzystał dogranie Hanczara. Wynik na styku utrzymywał się do 31 minuty. Ba w tym czasie Kilersi mogli wyrównać ale Kordiaczyński w sytuacji sam na sam nie trafił w bramkę. W 28 minucie hattrica mógł mieć na koncie Niemiec ale świetnie interweniował Kubica. Wreszcie we wspomnianej wcześniej 31 minucie książkowo rozegrany rzut wolny trzy szybkie podania w trójkącie i Niemiec Piotr zdobywa gola. Jeśli Zabojcza szóstka miała jeszcze nadzieję na jakąś zmianę to w 35 i 36 minucie rywale całkowicie zabili te marzenia. Najpierw uderzył z dystansu Kobylanka, a po chwili podanie Niemca z rzutu rożnego na gola zamienił Górecki. Od wyższej porażki ekipę Kilersów uratował Kobica, który w ostatnich sekundach znakomicie wybronił dwa uderzenia Kobylanki z najbliższej odległości.
Kilers - DN Okna Rudołtowice 1:5 (0:0)
Niemal bez walki mecz oddała ekipa Zielarzy. W starciu z Termexem czechowicka szóstka postraszyła gospodarzy tylko na początku drugiej odsłony. Początkowe 10 minut nie zapowiadało jednak, że pszczyńska ekipa tak łatwo sobie poradzi. Zielarze dzielnie się bronili ale... do czasu. W 6 minucie kapitan pomarańczowych pociągnął lewą strona boiska zagrał w pole karne a tu wszystko wykończył Szmuk. Cztery minuty później Termex grał już na luzie. Z autu zagrywał Hofman a wszystko wykończył Kur. Zielarze wyraźnie stracili chęci do gry, a przed przerwą dobił ich Nokel wykorzystując sytuację sam na sam.
Trzybramkowe prowadzenie wyraźnie uspokoiło ekipę gospodarzy i... na początku drugich dwudziestu minut zrobiło się naprawdę ciekawię. W przeciągu trzech minut Zielarze doprowadzili do stany 3:2. Najpierw zbyt dużo swobody miał Michalski który obrócił się w polu karnym i uderzył tuż przy słupku. Po chwili zaś kolejny błąd obrońców, którzy pozwolili na dobitkę Pytlarzowi (po uderzeniu Sroki Świerkot zdołał dobić piłkę). Sytuację opanował jednak Hofman, który szczęśliwie zdobył gola na 4:2. Od tego momentu i tak na boisku panował już tylko jeden zespół. Po chwili piątą bramkę zdobył Termex, ale Pojda uderzając z połowy boiska nie zauważył poniesionej ręki sędziego (rzut wolny pośredni) i gol nie został uznany. Wszystko w porządku było już jednak w minucie 30 kiedy Pojda przebiegł z piłką całe boisko i uderzył o długim rogu. Następnie kolejny stały fragment gry na gola zamienił Kubica uderzając głową z autu. Zielarzy stać było jeszcze na jedno trafienie autorstwa Górskiego, po nieźle rozegranym rzucie wolnym. Rywale zdobyło jednak jeszcze trzy gole i wygrali bardzo pewnie.
Termex - Zielarze 9:3 (3:0)
Niespodzianką zakończyło się spotkanie Enigmy z Brygadą Kryzys. Niedoceniany pszczyński zespół zaskoczył rywali i bliski był odniesienia sensacyjnego zwycięstwa. Pszczynianie rozpoczęli od atomowego uderzenia. W trzeciej minucie z dystansu w okno trafił Krzystolik i to powinno już dać do myślenia rywalom, ale... to Brygada była na fali. W minucie ósmej będąc w polu karnym Chamielec uderzył po ziemi w długi róg i Zimny musiał wyciągać piłkę po raz drugi. Naprawdę ciekawie zrobiło się 120 sekund później kiedy to ponownie świetnie uderzył Krzystolik. O tym że tego dnia Enigma nie ma szczęścia chwile później przekonał się Buda, który z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę. Tuz przed przerwą zmierzającą do bramki piłkę ręką zatrzymał Witański i z czerwoną kartka opuścił boisko. Rzut karny Wrony nie przyniósł jednak gola. Co prawda w pierwszej próbie napastnik Enigmy trafil do siatki, ale sędzia uznał, że uderzył na dwa tempa i gola nie uznał. W powtórce górą był Grygierzec.
Po przerwie Byrgada musiała jednak bronić się jeszcze przez osiem minut w osłabieniu. Co ciekawe bliski podwyższenia wyniku był Chamielec, który trafił z dystansu w poprzeczkę. Bramkę rywali wreszcie w 25 minucie odczarował Buda dobijając odbita przez bramkarza piłkę. W przewadze Enigma zdołała strzelić tylko jedną bramkę i kiedy siły się wyrównały miało już być trudniej. Tymczasem Siemieniec potrzebował zaledwie dwóch minut, aby wyrównać stan rywalizacji. Końcowe fragmenty to wymiana ciosów z obu stron. Szansę mieli i jedni i drudzy. Ale wynik się już nie zmienił.
Brygada Kryzys - Enigma Czechowice 3:3 (3:0)
Ostro do pracy zabrali się piłkarze z Elwo, którzy maja realne szanse na dostanie się do czołowej szóstki gwarantującej drugoligowe utrzymanie. Pojedynek strzelecki Kotas vs. Przystał tym razem wygrał napastnik temu z fabryki elektrofiltrów. Początek meczu nie zapowiadał jednak, że ekipę kościelnych stać będzie na punkty. Pierwszy gol padł w 6 minucie kiedy to szybką akcję na raty wykończył Przystał. Po chwili ładnie ze zwodem uderzył Szafron i było 2:0. W miedzy czasie w słupek trafił jeszcze Kozub. Optyczna przewaga chyba nad to uśpiła czujność ekipy Veina, a rywale zaczęli odrabiać straty. W 10 minucie szybko kontrę golem zakończył Kotas. Chwilę później ten sam zawodnik co prawda na raty, ale z bliska pokonał Pięczkę. Nie upłynął nawet kwadrans a Kempny uderzeniem z dystansu dał prowadzenie Elwo!
Vein jednak nie zamierzał patrzeć tylko na rywali i wkrótce Przystał wyrównał pewnie egzekwując rzut karny. Sporo działo się też po przerwie. Już w pierwszej akcji meczu świetnym uderzeniem popisał się Kotas, który lobem ponownie dał prowadzenie ekipie Elwo. W 25 minucie uderzał Spika i niezbyt pewnie interweniujący Kościelny sparował piłkę na poprzeczkę. Dwie minuty po tym jednak lewą stroną przedarł się Przystał i znowu był remis. Kolejne dwa trafienia były już jednak dziełem teamu Kościelnych. O tym, że swój dzień miał Kostas mogliśmy się przekonać w 31 i 36 minucie. Dwubramkowa strata, sprawiła, że w końcówce meczu Vein zaryzykował i zagrał bardzo otwartą piłkę. W38 minucie po strzale głową Nycza piłka otarła się jeszcze o słupek. Tuż przed końcowym gwizdkiem pomylił się stróż twierdzy Elwo Kościelny i z prezentu skorzystał Przystał, ale na więcej jankowiczanom nie starczyło już czasu. Po dobrym meczu Elwo lepsze od Veina.
Elwo Pszczyna - Vein Jankowice 6:5 (3:3)
Wiele emocji było w potyczce KECHu z K.W.CH. Początek dość wyrównany i nie zmieniła tego nawet ładny mierzonym strzałem sprzed pola karnego Wardziak. Z biegiem czasu mecz się bardzo zresztą zaostrzył. Sporo było niepotrzebnych fauli. Trudno było mówić w tym momencie o potyczce piłkarskiej. Taki stan meczu trwał niemal pozostałą część pierwszej odsłony, a jedynym miłym akcentem był gol Gumińskiego, który wpadł w pole karne z prawej strony i uderzył po krótkim rogu.
W drugiej odsłonie zacięty i ostry mecz trwał na dobre. Sytuację nieco uspokoił gol Bednarka, który ulokował piłkę w pustej bramce po ładnym dograniu wzdłuż bramki. Piłkarze K.W.CH. cofnęli się nieco do defensywy i rywale osiągnęli optyczna przewagę. W 33 minucie bliski wyrównania był Tomsia, który trafił w słupek z rzutu wolnego po faulu na Gumińskim tuż przed polem karnym. Kilka chwil później dobrze uderzał Koczor ale piłkę zmierzającą w okno bramki w świetnym stylu obronił Rabinek. Czas uciekał i KECH musiał zaryzykować co też w końcowych fragmentach meczu wykorzystali rywale. Szybką kontrę trzech na jednego wykończył Kojzarek.
KECH - K.W.CH. 1:3 (1:1)
III LIGA
Nudą wiało w otwierającym trzecioligowe gry spotkaniu Polandów ze Zrywem. Toczony w wolnym tempie mecz niczym nie mógł zachwycić, cale szczęście, że przynajmniej padały w nim bramki. Polandy jakby pewne swego od pierwszych minut nie forsowały tempa a mimo to już po 8 minutach prowadziły dwoma golami po trafieniach niezawodnego ostatnimi czasy Mańki. Zryw tak naprawdę nie zagroził twierdzy Gotmanna, który przez większość czasu był po prostu bezrobotny. Nieco ciekawiej zrobiło się po przerwie, ale o jakimś nagłym zrywie ciężko było mówić. Piłkarze z ulicy Zdrojowej wreszcie zagrozili bramce rywali, ale strzał z rzutu wolnego okazał się za slaby i wylądował w rękach bramkarza. Zawodnicy obu ekip nadal poruszali się bardzo wolno i ospale. Nie może więc dziwić, że na kolejne gole trzeba było czekać aż 15 minut. W 34 minucie z rzutu rożnego zagrał Mańka a egzekutorem okazał się kapitan Marcin Koter. Po chwili swoją trzecia w tym meczu bramkę zdobył lider trzecioligowych strzelców Mańka, który mimo asysty dwóch obrońców zdołał skierować piłkę do bramki. Honor Zrywu uratował w ostatniej akcji meczu Sienkiwicz, który wykorzystał podanie Ludwiniaka. Nie zmienia to jednak faktu, że Polandy pewnie sięgnęły po kolejny komplet punktów.
Polandy Pszczyna - Zryw Pszczyna 4:1 (2:0)
Lider trzecioligowych rozgrywek musiał się mocno napocić, aby pokonać czerwoną latarnie PALPu. ConstructoR był faworytem tego meczu ale jeszcze trzeba było to udowodnić. Tymczasem rywale mocno się zmobilizowali i z czasem zboczyli, że diabeł wcale nie taki straszny. Tyszanie co prawda dłużej utrzymywali się przy piłce i może byli nawet częściej pod bramką rywali ale dość długo nie przekładało się to na wynik meczu. Dopiero w 12 minucie z dystansu uderzył Suchan i dość szczęśliwie po rękach bramkarza piłka wylądowała w bramce. Jedno bramkowa zaliczka to jednak, żadna przewaga i Rudołtowice czuły, że tego dnia mogą zrobić niespodziankę.
Jakby na potwierdzenie tych słów, tuż po zmianie stron groźnie uderzał Żemła, ale piłka po jego soczystym uderzeniu zatrzymała się na słupku. Kolejne fragmenty wiele nie zmieniały. Tyszanie niby atakowali, a rywale nieśmiało próbowali kontratakować. Im bliżej końcowego gwizdka a wynik się nie zmieniał tym bardziej otwartą grę starali się prowadzić Rudołtowiczanie. Łącki kilka razy wyszedł z opresji obronną ręką, ale dobrych stuprocentowych okazji żadna drużyna wypracować nie mogła. Zwycięstwo tyszanie przypieczętowali dość niespodziewanie w 39 minucie. Piłkę z autu wyrzucał Malisak a stający tyłem do bramki podbił ja głową Hyrnik i przelobował bramkarza. Ta zaliczka okazała się już wystarczająca do końcowego sukcesu.
Rudołtowice - ConstructoR Tychy 0:2 (0:1)
Dramatyczny przebieg miało derbowe spotkanie Piasku United z Wroną Produkcją Położa. Od pierwszego gwizdka oglądaliśmy dobry szybki i zacięty mecz, który z każda chwilą stawał się ciekawszym widowiskiem. Początkowe jeszcze dość nieśmiałe ataki zaczeły przynosić zagrożenie. W 8 minucie Mariusz Król wrzucał piłkę w pole karne, ale uczynił to tak nieprecyzyjnie, że trafił w poprzeczkę. Chwilę później kolejny raz Piasek ratuje poprzeczka po uderzeniu z rzutu wolnego. Kiedy wydawało się, że Wrona zyskuje optyczna przewagę padła bramka dla Piasku. Z dystansu uderzył Piekarski, a Zakrzewski nieco spóźnił się z interwencja i po rękach piłka wpadła do siatki. Emocje sięgnęły zenitu tuz po zmianie stron. Wydawać by się mogło z pozoru niegroźny faul spowodował utarczkę miedzy piłkarzami i w konsekwencji z boiska wyleciał Adrian Rosner. Grając w liczebnej przewadze Piasek zdołał zdobyć dwa gole. Najpierw szybko rozegraną piłkę w polu karnym do bramki skierował Pauchut, a chwilę później fatalnie rozegrany rzut rożny Wrony zakończył się kontrą i golem Skwińskiego. Jeszcze przed upływem kary Wrona zdołała jednak odrobić jedną bramkę. Świetnie zachował się Mariusz Król. Kiedy siły się wyrównały zawodnicy pod wodzą Rosnera szybko przeszli do ofensywy. Już w 33 minucie był kontakt a gola z rzutu wolnego zdobył mocnym uderzeniem w środek bramki Rosner. Piasek też jednak miał swoje szanse najlepszą w 36 minucie zmarnował Czmajduch strzelając z 5 metrów prosto w bramkarza. Ambitna gra i upór w dążeniu do celu przyniosły jednak efekt w postaci gola numer trzy dla Wrony. W 39 minucie znakomicie uderzył Rosner i dał swojej ekipie punkt. Mogło być nawet lepiej ale w ostatnich sekundach szarżującego Marcina Króla nieprzepisowo powstrzymał Pawlak za co ujrzał czerwony kartonik. Remis chyba jest jednak wynikiem sprawiedliwym.
Piasek United - Wrona Produkcja 3:3 (1:0)
Drużyna Fryzjera bardzo chciała osiągnąć dobry wynik rywalizując przeciwko swojemu byłemu bramkarzowi. Chcieć jednak to nie zawsze móc. Początek spotkania wyjątkowo nudny. Nic się nie dzieje. Wolne ospałe tempo meczu. Tak wyglądała niemal całe pierwsza odsłona. Niemal, bowiem dwie ostatnie minuty były już jakby z innej bajki. Najpierw Deptuch zmarnował wyrobną sytuację trafiając prosto w bramkarza. Chwilę później powinni wyjść na prowadzenie Fryzjerzy, ale kontry trzech na jednego nie udało się wykorzystać, a zimnej krwi zabrakło Skupieniowi, który przeniósł piłkę nad pustą już bramką. W konsekwencji do przerwy jedyna bramka padła w 20 minucie. I to w dodatku samobójcza. Nieporozumienie bramkarza z Gawlakiem i defensor Drużyny Pali skierował piłkę do siatki obok wychodzącego kolegi.
Po przerwie szybka akcja Warriorsów zakończyła się golem numer dwa. Olsza zagrał do Deptucha a ten w końcu trafił. Rywale jednak nie zamierzali rezygnować z walki o punkty, a nadzieję na korzystny wynik w 30 minucie przywrócił Skupień, który wykorzystał szybką kontrę po źle rozegranym rzucie rożnym rywali. Drużyna Fryzjera zagrała w ostatnich minutach odważniej ale nie miała wiele do stracenia. W decydujących momentach brakowało jednak dobrego ostatniego podania. Rywali dobić mógł za to Deptuch, ale jego strzał z dystansu trafił w... słupek. Więcej goli już jednak nie padło.
Drużyna Fryzjera - Warriors Pszczyna 1:2 (0:1)
Po trzech ligowych kolejkach i ponad dwóch tygodniach liga wraca na boisko Orlik przy hali POSiRu. Kolejne mecze już w sobotę i niedzielę. W sobotę prócz spotkań I ligi zobaczymy rozegrany awansem mecz Wrony z ConstructoRem, który na prośbę pszczyńskiej ekipy został przeniesiony z niedzieli. Dzień później liga rozpocznie się dziesięć minut przed południem od spotkań drugoligowych. Po południu zagrają trzecioligowcy, a zakończy wszystko zaległy pierwszoligowy mecz POSiRu z Cadi-Carem. Zapraszamy do kibicowania.
Przypominamy wszystkim także o możliwości dołączenia do zabawy w typowanie ligowych spotkań: typer liga I, typer liga II, typer liga III.
Na najlepiej typujących na koniec sezonu czekają upominki.
Ponadto na stronie internetowej Powiatowego Ośrodka Sportu i Rekreacji www.posir.pszczyna.pl działa ligowy serwis Pszczyńskiej Amatorskiej Ligi Piłkarskiej. Tutaj znajdziesz na bieżąco aktualizowane wyniki, tabele, statystyki ligowe oraz aktualne składy wszystkich ligowych drużyn.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.
POSiR
Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "POSiR" podaj