Wiadomości
- 25 stycznia 2007
- wyświetleń: 8621
Zwierzęta ocalone od śmierci
Żeby zostać właścicielem konia, trzeba co miesiąc przekazywać 200 zł i regularnie odwiedzać zwierzę. Pragniesz mieć psa, kota, a może nawet konia, ale nie masz gdzie ich trzymać? Nie przejmuj się, brak miejsca dla zwierzaka to już nie problem. Możesz przecież zostać opiekunem zwierzęcia, które mieszka w przytulisku.
Tak zrobili już między innymi Nina Terentiew oraz Monika i Robert Gawlińscy, którzy zaadoptowali konie ze schroniska na Śląsku. Przytulisko Przystań Ocalenie koło Pszczyny. Schronienie znalazły tu konie, kozy, krowy, które przeznaczono na ubój, oraz chore koty, psy, a nawet osioł. W ostatniej chwili zwierzaki udało się wyrwać z rąk nieczułych na ich krzywdę właścicieli. Gdyby nie to, z pewnością by zginęły. Teraz mają swój dom.
Robert razem z żoną bardzo często odwiedzają swojego podopiecznego - tłumaczy Dominik Nawa, prezes Przystani. - Raz byli nawet u nas na specjalnie przygotowanej dla zwierząt wigilii. Dali wtedy Wiktorowi tabliczkę z autografem. Tak mu się spodobała, że zaraz ją zjadł... Wystarczy 200 złotych
Wbrew pozorom nie potrzeba wiele, żeby zostać opiekunem jednego z 36 koni, które mieszkają w pszczyńskim schronisku. Wystarczy przekazać co miesiąc 200 złotych na karmę dla niego no i oczywiście regularnie przyjeżdżać do Przystani, żeby koń pamiętał swojego darczyńcę.
- To doskonała forma posiadania zwierzęcia szczególnie dla osób mieszkających w mieście, bo przecież konia w bloku nie da się trzymać - mówi z uśmiecham pan Dominik. - Wiele rodzin sponsoruje nasze koniki, nadają im imiona i co weekend przyjeżdżają do nich. Największą frajdę mają dzieciaki. Głaszczą je i robią sobie z nimi zdjęcia.
Konie, które obecnie są w Przystani, w swoim życiu wycierpiały bardzo wiele. Ich właściciele zachowywali się wobec nich jak sadyści. Bili je, głodzili, a na koniec, wycieńczone, próbowali sprzedać do rzeźni. Ocalały tylko dzięki ludziom takim jak Dominik Nawa, który jeździ po całym kraju i odkupuje konie od hodowców.
Do Przystani trafiają też inne zwierzęta. Łączy je jedno: wszystkie były skazane na śmierć. Wesołka, 15-letniego kundelka, ludzie z Przystani uratowali, wyciągając go z instytutu medycznego, gdzie przeprowadzano na nim badania. Teraz czuje się dobrze. Ma nową panią. Jest nią piętnastolatka z Nowego Sącza. Koza Dosia zachorowała i przestała dawać mleko. Właściciel spisał ją na straty. Chciał się jej pozbyć raz na zawsze. Choć to nieprawdopodobne, Dosia krótko po sprowadzeniu się do Przystani wyzdrowiała i dziennie zaczęła dawać po 4 litry mleka!
- Każdy może ratować życie zwierzętom - mówi Dominik Nawa. - Trzeba tylko chcieć i umieć dawać innym coś od siebie.
new / pless.pl
Źródło: Jeździeckie Centrum Informacyjne
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.