Wiadomości
- 29 października 2024
- wyświetleń: 8387
Dirtpark w Pszczynie to coś więcej niż "dziki skatepark" - zobaczcie wyczyny na rowerach!
Ziemne konstrukcje, zadbane i uporządkowane, miejsce codziennych spotkań pasjonatów ekstremalnej jazdy na rowerze - to właśnie pszczyński dirtpark. Niedawno zrobiło się o nim głośno po tym, jak miejsce to odkrył były radny. Rozmawialiśmy z głównymi zainteresowanymi, czyli użytkownikami dirtparku. Pokazali nam, czym jest dla nich ta miejscówka, wyjaśnili kiedy i po co powstała. Zobaczcie wyczyny chłopaków i sami oceńcie, czy dirtpark ma rację bytu na terenie zabytkowego parku.
Ostatnio, dość niespodziewanie, zrobiło się głośno o dirtparku zlokalizowanym za pszczyńskim skateparkiem przy ul. Dworcowej. Miejsce to, istniejące już około 20 lat, odkrył nagle jeden z byłych radnych Rady Miejskiej w Pszczynie - Henryk Kopiec. Przejęty faktem, że w zabytkowym parku funkcjonuje taka nielegalna strefa pozbawiona wszelakich atestów bezpieczeństwa, rozpoczął starania o nagłośnienie sprawy i zrobienie porządku z "dzikim skateparkiem". To, co zostało w ten sposób nazwane, to nic innego jak dirtpark, czyli miejscówka rowerowa służąca do trenowania sztuczek na dirtówkach czy bmx-ach - typach rowerów do jazdy ekstremalnej, z pokonywaniem przeszkód.
Dirtparki działają na terenie całej Polski, tworzy się je na terenach zielonych w ziemi, co zwiększa bezpieczeństwo w przypadku upadków, które byłyby o wiele bardziej bolesne i kontuzjogenne w sytuacji uderzenia o powierzchnię betonową. Dirtpark za pszczyńskim skateparkiem powstał mniej więcej w tym samym czasie, co sam skatepark. Istnieje więc naprawdę długo i od lat spotykają się na nim, praktycznie dzień w dzień, miłośnicy ekstremalnej jazdy i lotów na rowerach. Grupa trenująca na lokalnym dirtparku liczy kilkadziesiąt osób - od kilkulatków, którzy trenują tam pod okiem rodziców, przez nastolatków, aż po 30- i 40-latków, od dekad wiernych swojej pasji. Użytkownicy pszczyńskiego dirtparku dbają o eksploatowany teren i podkreślają, że nigdy nie miał tu miejsca żaden poważny wypadek. Wywrotki i upadki są wliczone w ten rodzaj sportu, a konstrukcje ziemne pozwalają szybko "pozbierać się" po takim epizodzie i wychodzić bez szwanku z treningów.
Użytkownicy dirtparku w centrum Pszczyny starają się obecnie założyć stowarzyszenie, co pozwoliłoby uregulować kwestię odpowiedzialności za to, co dzieje się na jego obszarze. To grupa ludzi, którzy kochają swój sport, wiedzą, co robią i zwyczajnie nie mają w tej chwili gdzie jeździć, poza omawianą lokalizacją. Nasz główny rozmówca, Przemysław Głąbek, to jeden ze stałych i wieloletnich użytkowników dirtparku, jest także autorem projektu modernizacji skateparku, który zwyciężył w ostatnim Pszczyńskim Budżecie Obywatelskim.
Sprawa "dzikiego skateparku" za sprawą Henryka Kopca trafiła m.in. do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Katowicach. Chłopaki i dziewczyny z dirtparku otwarcie mówią, że boją się o swoją miejscówkę. Jest ona dla nich odskocznią od codzienności, szkoły, pracy, problemów, także komputera i komórek. Czują się tu dobrze i bezpiecznie.
Zapraszamy do obejrzenia naszego wideo, które zrealizowaliśmy podczas wizyty u bezpośrednio zainteresowanych - przy okazji możecie podziwiać ich imponujące umiejętności, choć film i tak nie oddaje w pełni tego, co widzieliśmy na żywo podczas kręcenia!
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.