Wiadomości
- 17 października 2022
- wyświetleń: 42894
Znamy przyczyny katastrofy lotniczej w Studzienicach koło Pszczyny
Do tragicznego w skutkach wypadku doszło 22 lutego 2021 roku przed północą w okolicach Pszczyny. Na miejscu zginął pilot śmigłowca i pasażer siedzący obok, a pozostałe dwie osoby zostały ranne. Jedną z ofiar wypadku był Karol Kania, założyciel przedsiębiorstwa produkującego podłoża pod uprawę pieczarek. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikowała raport z badania przyczyn i okoliczności katastrofy.
Czytelnikom przypominamy, że katastrofa miała miejsce ponad półtora roku temu w Studzienicach koło Pszczyny. Prywatnym śmigłowcem własności pszczyńskiego przedsiębiorcy sterował doświadczony pilot, a podróżowało w sumie trzech pasażerów, w tym właściciel. Fatalny lot rozpoczął się z prywatnego lądowiska w okolicy Opola. Według informacji z systemu radarowego do katastrofy doszło ok. pół godziny później. Służby ratownicze powiadomił jeden z mieszkańców okolicy, który usłyszał najpierw przelatujący śmigłowiec, a chwilę później huk rozbijanej maszyny. Chociaż dzięki tym informacjom, pomimo braku precyzyjnej lokalizacji ratownicy mogli szybciej namierzyć miejsce katastrofy, to akcję ratunkową utrudniał trudno dostępny teren oraz gęsta mgła.
Ratownicy na miejsce dotarli pieszo, po około 30 minutach. "Strażacy zastali dwóch mężczyzn uwięzionych wewnątrz wraku. Pozostałe dwie osoby; kobieta i mężczyzna znajdowały się poza maszyną. Po dotarciu zespołu ratownictwa medycznego, w tym lekarza, stwierdzono, że mężczyźni znajdujący się wewnątrz helikoptera nie wykazują oznak życia i ponieśli śmierć na miejscu". - relacjonował wówczas mł. bryg. Mateusz Caputa, oficer prasowy KP PSP w Pszczynie. Obrażenia ocalałych z katastrofy kobiety i mężczyzny były poważne, ale niegroźne dla ich życia. Wyszli z wraku o własnych siłach. Późniejsza hospitalizacja trwała kilka miesięcy. Na miejscu przez kilkadziesiąt godzin pracowali policjanci, prokuratura oraz przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Zabezpieczono rejestratory - w celu analizy zapisów lotu, ścieżki lotu, pracy silników i pozostałych parametrów. Wrak śmigłowca zabezpieczono do dalszych badań.
Przeanalizowano dane o pogodzie w miejscu i chwili zdarzenia, dane dotyczące czynnika ludzkiego, przeżywalności i innych czynników mogących mieć wpływ na zaistnienie zdarzenia i jego przebieg.
Po miesiącu od katastrofy PKBWL podała do publicznej wiadomości wstępny raport dotyczący wypadku śmigłowca. Eksperci ustalili wtedy, że podczas podejścia do lądowania doszło do zderzenia śmigłowca z wysokimi drzewami w lesie, a następnie z ziemią. Maszyna uderzyła w grunt przednią częścią kadłuba, a następnie opadła na lewy bok. Śmigłowiec uległ zniszczeniu. Tragedia miała miejsce kilkaset metrów od miejsca zamierzonego lądowania.
Dzisiaj PKBWL opublikowała raport końcowy. Jak informuje na samym wstępie swojego raportu komisja; badanie zdarzenia prowadzono w celu zapobiegania wypadkom i incydentom w przyszłości na podstawie obowiązujących przepisów prawa międzynarodowego. Jak wyjaśnia komisja zgodnie z prawem lotniczym "sformułowania zawarte w Raporcie nie mogą być traktowane jako wskazanie winnych lub odpowiedzialnych za zaistniałe zdarzenie".
}]
Komisja ustaliła dokładny przebieg lotu:
"W dniu 22 lutego 2021 roku około godziny 23:27 51-letni pilot, mężczyzna wystartował prywatnym śmigłowcem do lotu turystycznego z trzema pasażerami na pokładzie. Start nastąpił z terenu przygodnego znajdującego się w miejscowości Zagwiździe koło Opola, a miejscem docelowym było lądowisko EPPY w miejscowości Piasek koło Pszczyny. W rejonie planowanego lądowania panowała mgła w płatach. W trakcie podejścia do lądowania pilot włączył reflektor, co spowodowało utratę widoczności. Około godziny 23:58, doszło do kolizji łopat wirnika głównego z wysokimi drzewami, po czym śmigłowiec zderzył się z ziemią, przewracając się na lewą burtę. Pilot oraz pasażer siedzący z przodu, nie mieli zapiętych pasów barkowych i ponieśli śmierć na miejscu. Dwoje pasażerów zajmujących miejsca w kabinie pasażerskiej doznało poważnych obrażeń ciała. Śmigłowiec uległ zniszczeniu".
Zdaniem komisji do katastrofy doszło z dwóch zasadniczych przyczyn:
- Błąd pilota polegający na próbie lądowania bez widoczności ziemi.
- Utrata przez pilota orientacji przestrzennej podczas końcowego podejścia do lądowania.
Jako czynniki sprzyjające wskazano natomiast:
- Kontynuowanie lotu po zauważeniu pogorszenia warunków atmosferycznych poniżej minimalnych dla lotu VFR.
- Występująca mgła radiacyjna w płatach.
- Błąd polegający na włączeniu reflektora pokładowego przy panującej mgle.
- Małe doświadczenie pilota w pilotowaniu śmigłowca Bell 429.
"Warunki atmosferyczne miały wpływ na zaistnienie wypadku" - czytamy w raporcie.
Prognozy przewidywały, iż w czasie planowanego lotu temperatura będzie spadała nawet poniżej 0°C, wilgotność względna będzie na bardzo wysokim poziomie (blisko 100%) a wiatr osiągnie prędkość do 5 m/s. Widzialność miała wynosić około 500 m i miała spadać.
Warunki powyższe sprzyjały powstaniu mgły radiacyjnej. Ten rodzaj mgły powstaje w nocy, głównie nad ranem, na skutek nocnego wypromieniowania ciepła w warunkach równowagi pogodowej stałej, przy małej prędkości wiatru do około 5 m/s.
Jak zauważają eksperci, którzy sporządzili raport, w nocy z 22 na 23 lutego 2021 roku w rejonie zdarzenia lotniczego, lot po trasie wykonywał śmigłowiec LPR. Około godziny 00:00 załoga zaobserwowała pogorszenie warunków meteorologicznych. Widząc pojawienie się mgieł przyziemnych zdecydowała przerwać dalsze wykonywanie lotu i powróciła na lotnisko startu Katowice Muchowiec (EPKM), gdzie bezpiecznie wylądowała o godzinie 00:17. Lot LPR jako szkolny wykonywany był w goglach noktowizyjnych (NVG).
Według relacji świadków, podczas postoju w Zagwiździu, około godziny 23:00 pilot sprawdził stan pogody panującej na docelowym lądowisku, a także poinformował właściciela helikoptera o pogarszających się warunkach pogodowych, a w związku z tym o konieczności jak najszybszego wystartowania. Po ok. 35 minut lotu pilot podjął decyzję o lądowaniu na lądowisku EPPY (lądowisko w m. Piasek). Przy pierwszym podejściu do lądowania pilot zrezygnował z posadzenia maszyny na ziemi, po tym, jak pasażerka zwróciła mu uwagę, że blisko helikoptera widzi drzewa. Komisja ustaliła, że podczas pierwszego i kolejnego podejścia do lądowania występowało zamglenie ograniczające widzialność.
Podczas drugiego podejścia do lądowania, pilot miał włączyć reflektor pokładowy. Według relacji pasażerki, na zewnątrz śmigłowca zrobiło się wtedy "zupełnie biało". Chwilę później śmigłowiec zderzył z drzewami, a następnie z ziemią.
Podczas wypadku doszło do oddzielenia belki ogonowej śmigłowca od kadłuba. Oddzielona belka ogonowa została dodatkowo przełamana w rejonie usterzenia poziomego. Od usterzenia, oddzielony został również jeden ze stateczników pionowych. Przedział pasażerski zachował swoją integralność. Nie stwierdzono, aby jakakolwiek część śmigłowca oddzieliła się od niego w trakcie lotu.
Członkowie komisji ustalili, że pilot miał zapewniony wypoczynek oraz spełniał kryteria ograniczeń czasu lotów, oraz wypoczynku. Podczas wypadku zajmował przepisowe miejsce, na przednim fotelu zgodne z instrukcją użytkowania śmigłowca Bell 429. Miał ważną licencję i kwalifikacje zgodne z obowiązującymi przepisami. Miał ważne orzeczenie lotniczo-lekarskie. Jego doświadczenie członkowie komisji ocenili jako wysokie.
Śmigłowiec Bell 429, którym wykonywano lot, wyprodukowany został w Kanadzie. To jednowirnikowy, dwusilnikowy śmigłowiec o konstrukcji metalowo-kompozytowej w układzie klasycznym ze śmigłem ogonowym. To popularna w USA maszyna wykorzystywana na różnych płaszczyznach. Ze względu na stosunkowo wysoką cenę, Bell 429 nie jest zbyt popularny w Polsce. Jednostkowy koszt tego modelu to ok. 5mln dolarów amerykańskich, co przy obecnym kursie daje blisko 25mln złotych.
Śmigłowiec był sprawny, certyfikowany, wyposażony i obsługiwany zgodnie z obowiązującymi przepisami. Posiadał ważne ubezpieczenie OC. Paliwo nie było zanieczyszczone. Nie znaleziono żadnych dowodów na istnienie jakichkolwiek usterek lub nieprawidłowości w działaniu śmigłowca, które mogłyby przyczynić się do wypadku.
Dalej w raporcie możemy przeczytać, że pilot i pasażer siedzący obok, w chwili zdarzenia mieli zapięte jedynie pasy biodrowe. Ponieśli śmierć na miejscu w wyniku wewnętrznych obrażeń wielonarządowych będących konsekwencją zderzenia ich tułowi z drążkami sterowniczymi śmigłowca. Jak wynika z konkluzji raportu, gdyby pilot i pasażer siedzący obok zapięli wszystkie pasy bezpieczeństwa, włącznie z pasami barkowymi, istniało duże prawdopodobieństwo, że mogli przeżyć wpadek. Pasażerka i pasażer siedzący z tyłu zapięci byli w pasy biodrowe i barkowe.
Ważną kwestią w raporcie, którą poruszyli śledczy jest plan lotu. Jest to jedna z depesz służb ruchu lotniczego. Składana jest przez pilota, bądź operatora statku powietrznego. - Lot został zaplanowany w nocy, a długość wybranej trasy lotu wynosiła około 120 km i nie przebiegał w sąsiedztwie lotniska. Zatem złożenie planu lotu na ten lot było obowiązkowe, czego nie wykonano - czytamy w raporcie PKWBL.
PKBWL po zakończeniu badania nie zaproponowała zaleceń dotyczących bezpieczeństwa. Jak poinformował nasz portal zespół prasowy KWP w Katowicach śledztwo w sprawie katastrofy w ruchu powietrznym, w postaci wypadku śmigłowca SP-KKS Bell 429, którego następstwem była śmierć dwóch osób, a uszczerbek na zdrowiu dwóch pozostałych, tj. o przestępstwo z art. 173 § 1 i 3 k.k., jest prowadzone przez wydział Kryminalny Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Śledczy planują zakończyć je jeszcze w tym roku.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.
Katastrofa lotnicza w Studzienicach
Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Katastrofa lotnicza w Studzienicach" podaj