Wiadomości
- 17 marca 2006
- wyświetleń: 5789
Punkt zatrzymań dla psów przepełniony
Punkt zatrzymań dla zwierząt jest zatłoczony. W jednym kojcu przebywa po kilka psów. To miała być tylko przechowalnia, a nie schronisko - pisze Dziennik Zachodni.
Punkt zatrzymań powstał w roku 1999 w Miejskim Zakładzie Zieleni "Kępa". W tamtym czasie problem bezdomnych zwierząt w Pszczynie był naprawdę poważny. Po centrum biegały watahy psów. Ludzie bali się o siebie i swoje dzieci. Punkt zatrzymań powstał, ale jest to działalność uboczna Zakładu Zieleni. Nie jesteśmy przygotowani do przetrzymywania dużej ilości zwierząt - dla Dziennika mówi kierownik Maria Cieszko.
Od początku swego istnienia pszczyńska przechowalnia nie miała jednak żadnych oficjalnych umów ze schroniskami z ościennych miast.
Przyjmowali część naszej nadwyżki na zasadach ustnych umów doraźnych - mówi Maria Cieszko. Ale z początkiem tego roku punkt zatrzymań może liczyć tylko na siebie.
Dzwoniliśmy do kilku schronisk. Wszędzie słyszymy to samo: brak miejsca, brak możliwości, za daleko - mówi Alojzy Cieszko, naczelnik Wydziału Rolnictwa z Urzędu Miejskiego w Pszczynie.
Te kilka schronisk, do których pszczyński punkt zatrzymań zwrócił się o pomoc to - według relacji naczelnika - pięć miast: Cieszyn, Rybnik, Mysłowice, Bielsko-Biała i Tychy.
Dziennik Zachodni zadzwonił do wskazanych schronisk.
Nie pamiętam, żeby ktoś z Pszczyny się do nas zgłaszał. Nie mamy żadnego oficjalnego pisma w tej sprawie - mówi Agnieszka Osior, kierownik Miejskiego Schroniska dla Zwierząt w Tychach.
Z Mysłowicami prowadzono rozmowy telefonicznie, ale dopiero po interwencji Dziennika Zachodniego.
Pszczyna poprosiła nas, abyśmy jednorazowo przyjęli pięć ich psów. Zgodziłam się, mają je przywieźć w ciągu kilku dni. Nigdy nie było mowy o stałej współpracy. Jeśli Pszczyna chciałaby taką nawiązać, możemy spróbować. Ale na razie prowadzimy już jedne negocjacje. Jeśli skończą się fiaskiem, istniałaby możliwość współpracy z Pszczyną. Przyznaję, że pięć psów to ilość mocno symboliczna - mówi Anna Giera, kierownik schroniska w Mysłowicach.
Z Rybnikiem rozmowy prowadzono ponad kwartał temu. Nie udało się niczego załatwić. Tamtejsze schronisko tłumaczy się przepełnieniem. W Bielsku-Białej nic nie słyszano o problemach lokalowych w pszczyńskiej przechowalni zwierząt.
Jestem pewien, że nie było żadnych rozmów. Nigdy nie zwracali się do nas z prośbą, abyśmy odbierali ich nadmiar. Ale to i tak nie miałoby sensu, ponieważ nasz Urząd Miasta zakazuje przyjmowania zwierząt z innych rejonów niż bielski - mówi Zdzisław Szwabowicz, kierownik Schroniska dla Zwierząt w Bielsku.
Kierownictwo pszczyńskiego punktu zatrzymań skarży się, że okoliczne schroniska nie chcą im pomóc, a tymczasem nie da się oprzeć wrażeniu, iż nikt się specjalnie nie przyłożył, by znaleźć miejsca do przekazywania nadmiaru zwierząt. Większość miejsc, do których Pszczyna rzekomo zgłaszała się z prośbą o pomoc, nic o tym nie wie. W jednym rozmowy przeprowadzono telefonicznie, i wcale nie było mowy o stałej współpracy.
Więcej czytaj w dzisiejszym wydaniu Dziennika Zachodniego.
Punkt zatrzymań powstał w roku 1999 w Miejskim Zakładzie Zieleni "Kępa". W tamtym czasie problem bezdomnych zwierząt w Pszczynie był naprawdę poważny. Po centrum biegały watahy psów. Ludzie bali się o siebie i swoje dzieci. Punkt zatrzymań powstał, ale jest to działalność uboczna Zakładu Zieleni. Nie jesteśmy przygotowani do przetrzymywania dużej ilości zwierząt - dla Dziennika mówi kierownik Maria Cieszko.
Od początku swego istnienia pszczyńska przechowalnia nie miała jednak żadnych oficjalnych umów ze schroniskami z ościennych miast.
Przyjmowali część naszej nadwyżki na zasadach ustnych umów doraźnych - mówi Maria Cieszko. Ale z początkiem tego roku punkt zatrzymań może liczyć tylko na siebie.
Dzwoniliśmy do kilku schronisk. Wszędzie słyszymy to samo: brak miejsca, brak możliwości, za daleko - mówi Alojzy Cieszko, naczelnik Wydziału Rolnictwa z Urzędu Miejskiego w Pszczynie.
Te kilka schronisk, do których pszczyński punkt zatrzymań zwrócił się o pomoc to - według relacji naczelnika - pięć miast: Cieszyn, Rybnik, Mysłowice, Bielsko-Biała i Tychy.
Dziennik Zachodni zadzwonił do wskazanych schronisk.
Nie pamiętam, żeby ktoś z Pszczyny się do nas zgłaszał. Nie mamy żadnego oficjalnego pisma w tej sprawie - mówi Agnieszka Osior, kierownik Miejskiego Schroniska dla Zwierząt w Tychach.
Z Mysłowicami prowadzono rozmowy telefonicznie, ale dopiero po interwencji Dziennika Zachodniego.
Pszczyna poprosiła nas, abyśmy jednorazowo przyjęli pięć ich psów. Zgodziłam się, mają je przywieźć w ciągu kilku dni. Nigdy nie było mowy o stałej współpracy. Jeśli Pszczyna chciałaby taką nawiązać, możemy spróbować. Ale na razie prowadzimy już jedne negocjacje. Jeśli skończą się fiaskiem, istniałaby możliwość współpracy z Pszczyną. Przyznaję, że pięć psów to ilość mocno symboliczna - mówi Anna Giera, kierownik schroniska w Mysłowicach.
Z Rybnikiem rozmowy prowadzono ponad kwartał temu. Nie udało się niczego załatwić. Tamtejsze schronisko tłumaczy się przepełnieniem. W Bielsku-Białej nic nie słyszano o problemach lokalowych w pszczyńskiej przechowalni zwierząt.
Jestem pewien, że nie było żadnych rozmów. Nigdy nie zwracali się do nas z prośbą, abyśmy odbierali ich nadmiar. Ale to i tak nie miałoby sensu, ponieważ nasz Urząd Miasta zakazuje przyjmowania zwierząt z innych rejonów niż bielski - mówi Zdzisław Szwabowicz, kierownik Schroniska dla Zwierząt w Bielsku.
Kierownictwo pszczyńskiego punktu zatrzymań skarży się, że okoliczne schroniska nie chcą im pomóc, a tymczasem nie da się oprzeć wrażeniu, iż nikt się specjalnie nie przyłożył, by znaleźć miejsca do przekazywania nadmiaru zwierząt. Większość miejsc, do których Pszczyna rzekomo zgłaszała się z prośbą o pomoc, nic o tym nie wie. W jednym rozmowy przeprowadzono telefonicznie, i wcale nie było mowy o stałej współpracy.
Więcej czytaj w dzisiejszym wydaniu Dziennika Zachodniego.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.