Wiadomości
- 16 września 2017
- wyświetleń: 7874
Sybiracy w Pszczynie. Wzruszająca lekcja dla pszczyńskiej młodzieży
Uczniowie z pszczyńskich szkół wzięli udział w żywej lekcji historii. Poznali poruszające historie tych, którzy przeżyli piekło zsyłki na Sybir.
Światowy Dzień Sybiraka przypada w rocznicę napaści Związku Radzieckiego na Polskę, która miała miejsce 17 września 1939 r. Ten dzień upamiętnia miliony Polaków, którzy doświadczyli okupacji sowieckiej.
Także w Pszczynie wspominano losy zesłanych na Syberię. Pszczyńskie obchody Dnia Sybiraka rozpoczęła msza św. w kościele Wszystkich Świętych w Pszczynie. Następnie w sali sesyjnej Urzędu Miejskiego członkowie pszczyńskiego oddziału Związku Sybiraków spotkali się z młodzieżą Powiatowego Zespołu nr 1, Powiatowego Zespołu nr 2 oraz zajęć POPP. Wspólnie zobaczyli film - rekonstrukcję historyczną "Na nieludzką ziemię. W 70. rocznicę wywózki".
- Mamy wśród nas Sybiraków, którzy zostali wywiezieni podczas II wojny światowej. To wydarzenie odcisnęło piętno na wielu rodzinach - mówił Michał Pudełko, nauczyciel historii w PZS nr 2 w Pszczynie.
Stanisława Pistelok, prezes pszczyńskiego oddziału Związku Sybiraków urodziła się na Syberii i spędziła tam sześć lat. - Mama szła pracować, a ja zostawałam sama. Jak już potrafiłam chodzić, stawałam na podwyższeniu i wyglądałam jej przez okno. Widziałam śmierć wielu dzieci - z głodu, chorób, mrozu. Zostały tam, na Syberii bez grobu. Tylko wilki miały żer... Po tych, którzy nie wrócili została tylko pamięć. Potem, już w domu, jeszcze długo chodziłam z chlebem w kieszeni, bo bałam się, że znowu mi go zabraknie - mówiła.
Maria Wardziak została wywieziona, gdy miała pięć lat, razem z trójką rodzeństwa - ośmioletnim bratem, trzyletnią siostrą i półtorarocznym bratem. - Wyrwali nas ze snu. Pamiętam straszliwy łomot, wrzask. Jechaliśmy w bydlęcych wagonach, po 60 osób w każdym. Prycze wyścielone były słomą, wszystkie potrzeby fizjologiczne musieliśmy w wagonie załatwiać. To dar Boży, że w ogóle jesteśmy, że wróciliśmy - wspomina.
Antoni Wuzik z Wisły Wielkiej miał 18 lat, kiedy wsadzono go do wagonu. - Głód można było wytrzymać, ale najgorsze były warunki higieniczne. Załatwianie się w wagonie, pierwszy raz mogliśmy się umyć po trzech tygodniach podróży, a w tym samym ubraniu spędziłem 8 miesięcy, codziennie ciężko pracując w lesie, nieraz po 10 godzin dziennie. Jedzenie dostawialiśmy dopiero po wyrobieniu normy. Gdy brygada jej nie wyrobiła, dawali niewielkie porcje. Pierwsze co zrobiłem po powrocie do domu, to spaliłem te strzępy ubrania, które na mnie zostały. A przez pierwszą noc nie mogłem spać na łóżku. Dziękujcie Bogu, że możecie sobie pojeść, wyspać się, że macie rodziców. Do dzisiaj, jak spadnie na podłogę kruszka chleba, muszę ją podnieść - mówił Antoni Wuzik.
Mieczysław Chady z Pszczyny został wywieziony z mamą do Kazachstanu. - Miałem sześć lat. Mieszkaliśmy w ziemlankach - były to domki budowane z ziemi wymieszanej z nawozem i słomą. Matka szła pracować, ja łapałem susły, które później jedliśmy. Zimą były cztery metry śniegu, żeby wyjść po wodę, trzeba było robić schody w śniegu. Potem przewieziono nas na Ukrainę, do domu wróciłem jak miałem 12 lat. Nie potrafiłem jeszcze czytać ani pisać - opowiadał.
Organizatorami Dnia Sybiraka są: Urząd Miejski w Pszczynie, Starostwo Powiatowe w Pszczynie "Pro Memoria" Stowarzyszenie Bitwy pod Pszczyną 1939.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.