Wiadomości
- 23 stycznia 2012
- wyświetleń: 7428
Dariusz Szpakowski w Chrobrym
20 stycznia na auli szkolnej I Liceum Ogólnokształcącego w Pszczynie miało miejsce spotkanie z niecodziennym gościem. Z człowiekiem, którego głos połączył piłkarskie epoki Górskiego, Gmocha, Piechniczka, a skończywszy na Janasie, Beenhakkerze i Smudzie. Mowa o Dariuszu Szpakowskim.
Spotkanie miało formę popularnych talk show, w którym mogły zapaść w pamięci słowa Pana Dariusza Szpakowskiego, że nie piłka, a rodzina jest dla niego najważniejsza w życiu, że nie należy bać się marzyć i realizować marzeń, że sport to sztuka, a wiele sportowych zdarzeń, nie wyreżyserowałby najlepszy twórca.
Dariusz Szpakowski okazał się człowiekiem o niebywałej osobowości i niezwykłym dystansem do samego siebie. Obecni mogli usłyszeć fragment tekstu piosenki grupy Myslovita - Art. Brut, w wykonaniu szacownego gościa, mogli przeżyć jeden z meczy reprezentacji Polski z komentarzem Pana Dariusza Szpakowskiego na żywo, usłyszeć kilka anegdot z dziennikarskiego życia.
Pytania znanemu dziennikarzowi zadawali także inni koledzy po fachu - Bogdan Rymanowski z TVN 24, Przemysław Babiarz z TVP, Artur Partyka. O oprawę artystyczną spotkania zadbała grupa muzyczna - KontraBandStaszka.
Powiedzmy jeszcze tylko, że było to spotkanie organizowane przez nauczycieli wychowania fizycznego z cyklu "Spotkania z Ludźmi Sportu".
Kolejny zaplanowany gość to olimpijczyk - Leszek Blanik.
---
Rozmowa Anety z Dariuszem Szpakowskim
Dlaczego dziennikarstwo i dlaczego właśnie dziennikarstwo sportowe?
Już w liceum parałem się konferansjerką. Prowadziłem akademie, studniówkę, na uczelni próbowałem komentować zawody, czy spartakiady na obozach harcerskich. A jeśli chodzi o wybór specjalizacji to dlatego, że uprawiałem sport. Każdy z nas ma jakieś cele, chce robić to, co potrafi najlepiej. Ja marzyłem o grze w reprezentacji Polski, ale zatrzymałem się na 1,97m no i mogłem być tylko rozgrywającym, więc chciałem jakoś tę pasję sportową przedłużyć - zająłem się dziennikarstwem sportowym mówionym.
Pamięta Pan pierwszy komentowany mecz?
Oczywiście, że pamiętam. To był marzec 76 roku, jeden z meczów, w którym grał Real Madryt, wówczas piłkarzem był nie kto inny jak dzisiejszy trener reprezentacji Hiszpanii Vincente del Bosque. Wtedy sam przygotowywałem materiał dla Polskiego Radia. Pamiętam też swój pierwszy wyjazd na Zachód, co było trudne, bo trzeba było mieć paszport służbowy. Pamiętam wiele spotkań, bo prowadzę swojego rodzaju statystykę meczów wyjazdowych.
A jak wygląda praca komentatora?
Do meczu trzeba się wcześniej przygotować. To jest kwestia rozpracowania 22/23 zawodników, ciekawostki i dane charakteryzujące graczy (np. najlepszy strzelec eliminacji). Przed samym meczem istotne jest przygotowanie przypuszczalnego ustawienia, konsultacje z kolegami z innych stacji. Ja robię sobie zawsze rozpiskę, listę nazwisk... Trzeba być oczywiście wcześniej (ja się pojawiam na stanowisku jakieś 2 godziny wcześniej) sprawdzamy łączność, no i zaczyna się transmisja. Czasem mamy porozdzielane wejścia do różnych stacji, trzeba powtarzać powitanie. W trakcie meczu trzeba mieć podzielną uwagę, bo my komentujemy z boiska, wówczas widzimy więcej, telewizor (12 calowy) służy przede wszystkim do pooglądania fragmentów np. faulu czy powtórek.
Czy miał Pan wzór, którym się kierował i pomyślał, że: "Chciałby być taki jak on"?
Na pewno mieliśmy swoich mistrzów. Taki człowiek, który włożył w nas wiele pracy - nasz wieloletni szef, legenda sprawozdawczości radiowej, to Bogdan Tuszyński. Byłem też zaprzyjaźniony z Jankiem Ciszewskim, który traktował mnie trochę jak syna. Przyszedłem do telewizji w momencie, gdy Janek zmarł, więc byłem w niekomfortowej sytuacji, bo siłą rzeczy od razu byłem porównywany do legendy. Przyrównanie się do takich synonimów sukcesu było ogromnym wyzwaniem, ale wiele też zależało od sportowców, bo ciężko być takim komentatorem, gdy reprezentacja słabo gra.
Na boisku zdarzają się kontuzje kończyn, a co z kontuzjami gardeł komentatorów?
Każdy ma swoją własną specyfikację i też swoje metody, ale wiadomo, że latem trzeba unikać klimatyzacji, bo wiadomo człowiek spocony trafia pod klimatyzację no i "kontuzja" gotowa. Mnie się tak zdarzyło po komentowaniu kajakarstwa w Atlancie. Wróciłem do hotelu i po prostu skończyłem mówić, potem poszły w ruch jakieś tabletki do ssania, spraye i inne medykamenty. Ale wiadomo, że jak człowiek operuje przez te kilkadziesiąt minut głosem to brakuje potem tej czystości, odczuwa się zmęczenie, a wiadomo, że głosem trzeba utrzymywać napięcie.
Gdyby nie dziennikarstwo to...?
Zdałem na wydział politechniki, który bardzo mnie interesował, to były samochody, maszyny robocze i pojazdy drogowe i myślałem o jakiejś inżynierii samochodowej, więc gdyby nie AWF, na którym wylądowałem to pewnie to. Chociaż też skończyłem studia z bardzo dobrą średnią i miałem propozycję medycyny bez egzaminów. W zasadzie interesowała mnie medycyna i myślałem o medycynie sportowej, ale byłem niecierpliwy i stwierdziłem, że czas zacząć coś robić, bo tak czekałoby mnie jeszcze 5 lat studiów.
Co poradziłby Dariusz Szpakowski przyszłym dziennikarzom?
Przede wszystkim wykorzystać te nieodzowne przedmioty, mówię o języku polskim, bo to jak piszemy czy mówimy jest bardzo ważne, stajemy się później takim wzorem. To co mógłbym też polecić to czytanie i to poza kanonem lektur, bo to poszerza horyzonty. Na pewno teatr i film, które uwrażliwiają , rozwijają wyobraźnię. Obligatoryjnie języki i wszystko związane z komputerami, czego mnie nie uczono. A poza tym też oczywiście wiara w to, co chcemy osiągnąć, konsekwencja i upór w dążeniu do celu i nie poddawanie się. Bo ta praca może być naprawdę przyjemna.
Czy często zdarzają się Panu takie zaproszenia jak do Chrobrego?
Tak oczywiście zdarzają się i zapewne przed samym Euro będzie ich więcej, ale ja też mam swoje życie prywatne i swoje zajęcia, którym chciałbym poświęcić czas, więc nie zawsze mogę przyjąć takie zaproszenie. Panu Januszowi nie miałem sumienia odmówić, ponieważ już dawno obiecałem, no i się pojawiłem, ale tak jak mówię to wszystko jest kosztem czegoś.
Tym bardziej dziękujemy za przybycie i miłe spotkanie.
Ja również dziękuję. Było mi bardzo miło i gratuluję niezwykłej atmosfery, jaka panuje w tej szkole.
Dariusz Szpakowski okazał się człowiekiem o niebywałej osobowości i niezwykłym dystansem do samego siebie. Obecni mogli usłyszeć fragment tekstu piosenki grupy Myslovita - Art. Brut, w wykonaniu szacownego gościa, mogli przeżyć jeden z meczy reprezentacji Polski z komentarzem Pana Dariusza Szpakowskiego na żywo, usłyszeć kilka anegdot z dziennikarskiego życia.
Pytania znanemu dziennikarzowi zadawali także inni koledzy po fachu - Bogdan Rymanowski z TVN 24, Przemysław Babiarz z TVP, Artur Partyka. O oprawę artystyczną spotkania zadbała grupa muzyczna - KontraBandStaszka.
Powiedzmy jeszcze tylko, że było to spotkanie organizowane przez nauczycieli wychowania fizycznego z cyklu "Spotkania z Ludźmi Sportu".
Kolejny zaplanowany gość to olimpijczyk - Leszek Blanik.
---
Rozmowa Anety z Dariuszem Szpakowskim
Dlaczego dziennikarstwo i dlaczego właśnie dziennikarstwo sportowe?
Już w liceum parałem się konferansjerką. Prowadziłem akademie, studniówkę, na uczelni próbowałem komentować zawody, czy spartakiady na obozach harcerskich. A jeśli chodzi o wybór specjalizacji to dlatego, że uprawiałem sport. Każdy z nas ma jakieś cele, chce robić to, co potrafi najlepiej. Ja marzyłem o grze w reprezentacji Polski, ale zatrzymałem się na 1,97m no i mogłem być tylko rozgrywającym, więc chciałem jakoś tę pasję sportową przedłużyć - zająłem się dziennikarstwem sportowym mówionym.
Pamięta Pan pierwszy komentowany mecz?
Oczywiście, że pamiętam. To był marzec 76 roku, jeden z meczów, w którym grał Real Madryt, wówczas piłkarzem był nie kto inny jak dzisiejszy trener reprezentacji Hiszpanii Vincente del Bosque. Wtedy sam przygotowywałem materiał dla Polskiego Radia. Pamiętam też swój pierwszy wyjazd na Zachód, co było trudne, bo trzeba było mieć paszport służbowy. Pamiętam wiele spotkań, bo prowadzę swojego rodzaju statystykę meczów wyjazdowych.
A jak wygląda praca komentatora?
Do meczu trzeba się wcześniej przygotować. To jest kwestia rozpracowania 22/23 zawodników, ciekawostki i dane charakteryzujące graczy (np. najlepszy strzelec eliminacji). Przed samym meczem istotne jest przygotowanie przypuszczalnego ustawienia, konsultacje z kolegami z innych stacji. Ja robię sobie zawsze rozpiskę, listę nazwisk... Trzeba być oczywiście wcześniej (ja się pojawiam na stanowisku jakieś 2 godziny wcześniej) sprawdzamy łączność, no i zaczyna się transmisja. Czasem mamy porozdzielane wejścia do różnych stacji, trzeba powtarzać powitanie. W trakcie meczu trzeba mieć podzielną uwagę, bo my komentujemy z boiska, wówczas widzimy więcej, telewizor (12 calowy) służy przede wszystkim do pooglądania fragmentów np. faulu czy powtórek.
Czy miał Pan wzór, którym się kierował i pomyślał, że: "Chciałby być taki jak on"?
Na pewno mieliśmy swoich mistrzów. Taki człowiek, który włożył w nas wiele pracy - nasz wieloletni szef, legenda sprawozdawczości radiowej, to Bogdan Tuszyński. Byłem też zaprzyjaźniony z Jankiem Ciszewskim, który traktował mnie trochę jak syna. Przyszedłem do telewizji w momencie, gdy Janek zmarł, więc byłem w niekomfortowej sytuacji, bo siłą rzeczy od razu byłem porównywany do legendy. Przyrównanie się do takich synonimów sukcesu było ogromnym wyzwaniem, ale wiele też zależało od sportowców, bo ciężko być takim komentatorem, gdy reprezentacja słabo gra.
Na boisku zdarzają się kontuzje kończyn, a co z kontuzjami gardeł komentatorów?
Każdy ma swoją własną specyfikację i też swoje metody, ale wiadomo, że latem trzeba unikać klimatyzacji, bo wiadomo człowiek spocony trafia pod klimatyzację no i "kontuzja" gotowa. Mnie się tak zdarzyło po komentowaniu kajakarstwa w Atlancie. Wróciłem do hotelu i po prostu skończyłem mówić, potem poszły w ruch jakieś tabletki do ssania, spraye i inne medykamenty. Ale wiadomo, że jak człowiek operuje przez te kilkadziesiąt minut głosem to brakuje potem tej czystości, odczuwa się zmęczenie, a wiadomo, że głosem trzeba utrzymywać napięcie.
Gdyby nie dziennikarstwo to...?
Zdałem na wydział politechniki, który bardzo mnie interesował, to były samochody, maszyny robocze i pojazdy drogowe i myślałem o jakiejś inżynierii samochodowej, więc gdyby nie AWF, na którym wylądowałem to pewnie to. Chociaż też skończyłem studia z bardzo dobrą średnią i miałem propozycję medycyny bez egzaminów. W zasadzie interesowała mnie medycyna i myślałem o medycynie sportowej, ale byłem niecierpliwy i stwierdziłem, że czas zacząć coś robić, bo tak czekałoby mnie jeszcze 5 lat studiów.
Co poradziłby Dariusz Szpakowski przyszłym dziennikarzom?
Przede wszystkim wykorzystać te nieodzowne przedmioty, mówię o języku polskim, bo to jak piszemy czy mówimy jest bardzo ważne, stajemy się później takim wzorem. To co mógłbym też polecić to czytanie i to poza kanonem lektur, bo to poszerza horyzonty. Na pewno teatr i film, które uwrażliwiają , rozwijają wyobraźnię. Obligatoryjnie języki i wszystko związane z komputerami, czego mnie nie uczono. A poza tym też oczywiście wiara w to, co chcemy osiągnąć, konsekwencja i upór w dążeniu do celu i nie poddawanie się. Bo ta praca może być naprawdę przyjemna.
Czy często zdarzają się Panu takie zaproszenia jak do Chrobrego?
Tak oczywiście zdarzają się i zapewne przed samym Euro będzie ich więcej, ale ja też mam swoje życie prywatne i swoje zajęcia, którym chciałbym poświęcić czas, więc nie zawsze mogę przyjąć takie zaproszenie. Panu Januszowi nie miałem sumienia odmówić, ponieważ już dawno obiecałem, no i się pojawiłem, ale tak jak mówię to wszystko jest kosztem czegoś.
Tym bardziej dziękujemy za przybycie i miłe spotkanie.
Ja również dziękuję. Było mi bardzo miło i gratuluję niezwykłej atmosfery, jaka panuje w tej szkole.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.
Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Chrobrego
Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Chrobrego" podaj