Drogi i chodniki strachu w Pszczynie

Od kilku dni, kiedy intensywniej w regionie zaczął padać śnieg, mamy do czynienia z typowym dla tego okresu scenariuszem. Oblodzone drogi i chodniki, ślizgające się po jezdni samochody i potykające się osoby.

O ile w centrum Pszczyny trasy są w miarę przejezdne, to najgorsza sytuacja panuje na osiedlach domków jednorodzinnych. Doskonałym przykładem jest osiedle Daszyńskiego, gdzie zimowa aura nie tylko urozmaiciła krajobraz, ale w praktyce zmieniła też organizację ruchu.

Prawie jak tor saneczkowy.

Większość znaków na osiedlu to znaki poziome, a więc wymalowane na drodze. Linie warunkowego zatrzymania, które znajdują się przed skrzyżowaniami, w tej chwili są niewidoczne. Wykorzystują to bardziej świadomie lub mniej kierowcy, którzy skracając sobie drogę z Bielska do Oświęcimia pędzą z dużą prędkością ulicą Słowackiego, tuż przy szkole.

Znaleźli się i tacy, którzy na osiedlowych drogach postanowili poślizgać się samochodami dla rozrywki. W czwartek jeden z piratów na skrzyżowaniu ulic Konopnickiej i Kruczkowskiego w trakcie "zabawy" stracił kontrolę nad pojazdem i o mały włos nie wylądował na przydomowym ogrodzeniu.

Drogi na osiedlu Daszyńskiego spełniają, poza funkcją jezdni, także rolę przejścia dla pieszych. Są miejsca, gdzie różni ludzie przewracają się po kilka razy dziennie. Piasek lub żwir w śladowych ilościach pojawiają się tylko wokół szkoły i na kilku ulicach, spacer w pozostałych miejscach to już ryzyko, zwłaszcza przez łącznik ulicy Reymonta z przejściem podziemnym przy sklepie Kaufland.

Takie znaki - jak ten w parku - powinny stanąć w niemal całej Pszczynie.

To tylko jeden z przykładów, kilka z ulic, pojedyncze osiedle, ale nie jedyne w Pszczynie i okolicy - niebezpieczny obraz sytuacji, z którymi dziennie spotykają się mieszkańcy.

smm / pless.pl