Sport
- 17 października 2009
- wyświetleń: 2529
PALP: Historyczne porażki
Wczesny atak zimy z pewnością nieco wszystkich zaskoczył. Tyle tylko, że póki co dżdżysta i wilgotna pogoda nie powinna przeszkodzić piłkarzom grającym w Pszczyńskiej Amatorskiej Lidze Piłkarskiej. Co najwyżej zmniejszył się nieco komfort gry, bo temperatura powietrza nie jest zbyt wysoka, lecz sztuczna murawa na której toczy się gra nie budzi żadnych zastrzeżeń.
W takich właśnie jesienno-zimowych warunkach przyszło rywalizować w miniony czwartek drużynom pierwszej ligi na boisku przy Zespole Szkół nr 1.
I LIGA
Bez bramkarzy
Na pierwszy ogień poszli piłkarze Termexu i Japi-Budu. Dla ekipy z osiedla Piastów spotkanie ułożyło się wręcz fantastycznie. Szybkie dwie bramki (w drugiej i czwartej minucie) miały być zwiastunem dobrej gry. Tyle tylko, że w początkowych minutach w bramce ekipy z Piasku stał zawodnik z pola. Do końca nie może to być jednak usprawiedliwienie słabszego początku budowlanej szóstki, bowiem między słupkami Termexu także nie mieliśmy etatowego bramkarza. Pełniący te obowiązku Milejski skapitulował po raz pierwszy w 6 minucie, po rzucie karnym.
W bramce Japi-Budu pojawił się bramkarz Krzekotowski i piaskowianie zaczęli dopiero grać. Po kwadransie był już remis i w poczynania Termexu wkrała się spora nerwowość - efektem , aż trzy żółte kartki. Zaś przed przerwą nastroje pomarańczowych były jeszcze bardziej minorowe, bowiem Duda dał swojej drużynie prowadzenie.
Po zmianie stron Termex starał się wrócić do gry z pierwszych minut spotkania, lecz grający już w odpowiednim rytmie Japi-Bud nie pozwolił na to rywalom. Niespełna siedem minut przed końcem praktycznie rozstrzygnęły się losy meczu, bowiem na listę strzelców wpisał się Zdunek i szóstka z piasku prowadziła już dwoma trafieniami.
Jedynym ciekawym faktem z ostatnich minut była czerwona kartka, którą ujrzał Kondzielnik, lecz było to w 39 minucie i fakt ten nie wpłynął już na dalsze losy meczu.
Termex Pszczyna - Japi-Bud Piasek 2:4 (2:3)
Demolka
Takiego wyniku w starciu Trójcy z Sew-Metem chyba nikt sie nie spodziewał. I nie chodzi tu o wygraną ekipy Folka, bo ta była całkiem realna lecz o ilość bramek jakie zaaplikowali piłkarze Trójcy rywalom. Już pierwsze minuty pokazały, że szóstka z Piasku będzie miała spore problemy, aby wywalczyć w tym spotkaniu punkty. Skromny sześcioosobowy skład, bez nominalnego bramkarza nie wróżył nic dobrego. I jeszcze ten fatalny początek. Nie minęło nawet 10 minut gry a Trójca zdołała już czterokrotnie pokonać pełniącego obowiązki bramkarza Pękałę. Jeszcze w pierwszych dwudziestu minutach Sew-Met podjął jednak walkę. Ba dwie bramki zdobyte przed przerwą dawały nadzieję, że nie wszystko w tym meczu stracone. Jak się miało wkrótce okazać były to dwie ostatnie bramki Sew-Metu w tym spotkaniu.
Drugie dwadzieścia minut to zupełna dominacja Trójcy. Po zmianie bramek szóstka pod wodzą Folka szybko ponownie odskoczyła na cztery trafienia, czym zupełnie odebrała chęci do walki rywalom. Prawdziwy pogrom nastąpił jednak w ostatnich 10 minutach gry. Najpierw Salamon ustrzelił hat-trica a potem posypało się już lawinowo. Ostatecznie licznik zatrzymał się na cyfrze 12 i najwyższa w historii ligowych występów porażka Sew-Metu stała się faktem.
Trójca Pszczyna - Sew-Met Piasek 12:2 (4:2)
Fortuna...
Foworytem meczu Jakuba z Mieszkiem byli piłkarze z Osiedla Daszyńskiego. Mecz dwóch bardzo doświadczonych ligowych zespołów od początku zapowiadał się bardzo ciekawie. Początkowe minuty dość wyrównane. Pierwsi do siatki trafili zawodnicy Jakuba za sprawą Miczka, ale z prowadzenie cieszyli się zaledwie kilkadziesiąt sekund, bowiem wkrótce wyrównał Kubica. Dość szybkie tempo akcji z obu stron sprawiło, że ta część spotkania mogła się podobać. Kiedy wydawało się, że do przerwy wynik będzie nierozstrzygnięty, w ostatnich sekundach szybki kontratak bramką zakończył Słabaszewski.
Po zmianie stron inicjatywę gry przejęli piłkarze ATSu, którzy zdominowali środek pola i grali bardzo ofensywnie. Mimo to prowadzenie ekipie Mieszka udało się utrzymać aż do 32 minuty gry. Wtedy jednak wystarczyła minuta dekoncentracji i z wyniki 2:1 zrobiło się 2:3. Co ciekawe od tego momentu więcej klarownych szans na bramki miała ekipa Mieszka. Po raz kolejny jednak szczęście nie było po stronie ekipy z osiedla Piastów. Zwycięstwo Jakuba sprawiło, że szóstka z Osiedla Piastów wciąż bardzo poważnie liczy się w walce o najwyższe cele.
Mieszko Pszczyna - ATS Jakub Pszczyna 2:3 (2:1)
Raz na wozie raz pod...
Mocne otwarcie zaliczyli po raz kolejny zawodnicy z ZRB. W starciu z Gunnersami ekipie Cygana wystarczyło zaledwie pięć minut aby prowadzić dwoma bramkami. Artylerzyści otrząsnęli się dopiero po 8 minutach kiedy to bramkę kontaktową zdobył Krzystolik. Od tego mementu gra stała się bardziej wyrównana i zacięta. Do przerwy gole już jednak nie padły.
Druga odsłona nie przyniosła nic nowego. Obie ekipy wciąż walczą ambitnie o każdą piłkę. Naprawdę ciekawie zrobiło się po niespełna półgodzinie gry, kiedy Gunnersi doprowadzili do wyrównania. Do końca pojedynku pozostawało 12 minut i wszystko w tym meczu było jeszcze możliwe. W 34 minucie meczu prowadzić powinna znowu ekipa Szybkich Bananów ale... nie wykorzystała karnego. Pech był podwójny, bowiem po tym wydarzeniu kolejna akcja ofensywna artylerzystów zakończyła się bramką! Zatem pogoń uwieńczona sukcesem? Nie do końca. W 37 minucie gry o zmianę wyniku pokusił się jeszcze Dzida, który tym samym wyrównał stan meczu. Wynik remisowy utrzymał się do ostatniego gwizdka i z przebiegu meczu wydaje się być sprawiedliwym rozstrzygnięciem.
ZRB-Szybkie Banany Pszczyna - Gunners Pszczyna 3:3 (2:1)
Takie mecze trzeba wygrywać
Sytuacja w ligowej tabeli ekip Elwo i Poligonersów nie wygląda zbyt różowo dlatego bezpośredni mecz między takimi zespołami staje się niezwykle istotny dla końcowego układu w tabeli. Pokrzepieni wtorkowym remisem piłkarze z fabryki elektrofiltrów mieli udowodnić, że w pikę grać potrafią. Punktów bardzo potrzebują także Poligonersi toteż od pierwszych minut mecz był niezwykle zacięty. Na pierwsze trafienie czekaliśmy niespełna kwadrans, a wynik otworzył Komander. Elwo szybko jednak zdołało odpowiedzieć a po indywidualnej akcji wyrównał Stalmach. Taki remisowy wynik utrzymał się już do przerwy.
Co więcej także po przerwie nie zanosiło się na to, że ktoś może tu łatwo zgarnąć komplet punktów. Wyrównany bój toczył się przez blisko dwa kwadranse. Później coś pękło w szeregach Elwo. Poligonersi zadali cztery szybkie trafienia, które praktycznie rozstrzygnęły losy meczu. Odpowiedź Elwo była bowiem spóźniona i zbyt skromna, aby cokolwiek w tym meczu jeszcze zmienić. Tak więc zespół pod wodzą Szłapy wygrał niezwykle ważny mecz i opuścił strefę spadkową.
Elwo Pszczyna - Poligoners Pszczyna 2:5 (1:1)
Mistrz gromi lidera
Szlagierowo zapowiadał się z kolei potyczka obrońców mistrzowskiego tytułu z aktualnym liderem rozgrywek. Team Profi podszedł do spotkania bardzo zmotywowany. Jeszcze do wtorku z kolei Ełka była faworytem tego meczu. Po wpadce z Elwo (przypomnijmy, że padł wynik 3:3) już jednak to takie oczywiste nie było. Zespół ze Starego Miasta przybył na mecz praktycznie w optymalnym składzie. Wszystko dobrze rozpoczęło się dla drużyny Profi, która już w 2 minucie objęła prowadzenie. Tyle tylko, że w 7 minucie był już remis, bowiem fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego z połowy boiska popisał się Sebastian Krawczyk. Wszystko zaczynało się zatem od początku. Z tym, że po kwadransie gry ekipę Ełki rozmontowali bracia Poczkajscy i na przerwę Profi schodziło z dwubramkową zaliczką. To był jednak dopiero początek nieszczęścia Ełki. Po zmianie stron obrońcy mistrzowskiego tytułu grali jak z nut. W tych dwudziestu minutach wychodziło im niemal wszystko. Praktycznie każdy strzał na bramkę Wrony, każda akcja kończyła się bądź bramką bądź mogła zakończyć się bramką. Po nieco ponad pół godzinie gry FC Profi M-Tec prowadził już 7:1. Piłkarze Ełki byli zagubieni, wolni i rozbici psychicznie. Show mistrzów powstrzymał w 34 minucie Majewski, który wykorzystał nieco nonszalancką grę w defensywie rywala. Ostatecznie więc lider poległ nadspodziewanie wysoko, a mogło być jeszcze gorzej gdyby rywale zamienili na bramkę jeden z czterech słupków. Była to najwyższa porażka drużyny Ełki w historii występów w lidze PALP. Po raz ostatni różnicą pięciu bramek Team przegrał wiosną z Mieszkiem ale wówczas zdołał strzelić trzy gole.
Skoro już o statystykach to dodatkowo warto jeszcze odnotować, że otwierający wynik meczu gol Mateusza Jarząbka był półtysięczną bramką na boiskach pierwszej ligi w sezonie 2009/2010.
FC Profi M-Tec Pszczyna - Ełka Team Pszczyna 7:2 (3:1)
Faworyt nie znaczy zwycięzca
Do sporej sensacji doszło w meczu kończącym czwartkowe spotkanie z piłką na boisku "Piast". Zamykający ligową tabelę team Żubrów podejmował wicelidera ligowej tabeli i wicemistrzów team Cadi-Caru. Nic więc dziwnego, że zdecydowanym faworytem typerów był zespół samochodziarzy.
Mimo skromnego sześcioosobowego składu mecz dla Cadi-Caru rozpoczął się nie jako zgodnie z planem, a już w 3 minucie Grygier dał prowadzenie swojej ekipie. I kto wie czy to właśnie ta bramka nie była decydującym momentem. Bowiem wprowadziła w poczynania ekipy z Podstarzyńca spokój, zbyt wiele spokoju. Co innego zaś rywale, którzy mimo niekorzystnego obrotu meczu zaczynali dopiero grać. Ba, już po 10 minutach gry Żubry rozmontowały defensywę rywala trzykrotnie. Trzykrotnie w taki sposób, że pełniący obowiązki bramkarza Otremba nie miał wiele do powiedzenia. Zespół Janosza dzięki dwubramkowemu prowadzeniu uwierzył, że ten mecz można wygrać, a wiara dodała najwyraźniej skrzydeł. Swoje zrobili też piłkarze Cadi-Caru, którzy nie mieli większego pomysł na grę, a dodatkowo znakomicie w bramce Żubrów spisywał się Kukla.
Nieco zmieniło się wszystko po przerwie. Do siatki trafił Dudziak i wynik meczu znowu był otwarty. Tyle tylko, że szóstka Janosza nie zamierzała tu się poddawać. Po półgodzinie gry Żubry ponownie odskoczyły na dwa trafienia. Samochodziarze grali zbyt wolno i nie mieli zbyt wielu atutów aby przechylić szalę zwycięstwa w tym meczu na swoją stronę. O emocjonującą końcówkę zadbał jednak jeszcze raz Dudziak, który niecałe 120 sekund przed końcowym gwizdkiem ponownie trafił na listę strzelców. Ostatecznie jednak Żubry zdołały pokonać znacznie wyżej notowanych rywali i opuścili ostatnie miejsce w ligowej tabeli.
Żubry Pszczyna - Cadi-Car Pszczyna 4:3 (3:1)
II LIGA
W kupie siła
Zaległości z VIII kolejki w czwartkowy wieczór dorobili drugoligowcy. Przełożony na wniosek Teamu Prevent mecz z K.W.CH. nie przyniósł większej sensacji. Niemal od pierwszych minut rytm boiskowym wydarzeniom nadawał zespół z Piasku, który stawił się na czwartkowy mecz w bardzo licznym dwunastoosobowym składzie, co przy zaledwie sześcioosobowym zestawieniu rywala wyglądało imponująco. Jak się wkrótce miało okazać siła liczebna przełożyła się także na wynik. Co prawda na gola otwierającego mecz czekaliśmy do 8 minuty ale cztery minuty później było już 4:0. Kolejne minuty nadal upływały pod dyktando piłkarzy K.W.CH., którzy przed przerwą zdobyli kolejne dwa gole. W przerwie spotkania nastąpiła zmiana w bramce Preventu i gra Teamu nieco się poprawiła.
Inna sprawa, że nieco luźniej podszedł do tej części meczu zespół z Piasku.
Druga część meczu rozpoczęła się zresztą ponownie bardzo udanie dla piłkarzy K.W.CH., którzy nie dali szansy aby do nowej roli przyzwyczaił się nowy stróż bramki Preventu - Damian Kuś. Następne minuty ubiegły już nam jednak bez bramek, bo te padły ponownie w ostatnich pięciu minutach. W 34 minucie Kacewicz ustrzelił hat-trica, a popisy strzeleckie szóstki z Piasku zakończył Kojzarek.
Team Prevent jednak walczył do końca o choćby honorowe trafienie i jego wysiłki zostały wynagrodzone w ostatnich sekundach. A na listę strzelców wpisał się... nominalny bramkarz Szczęśniak.
K.W.CH. Piasek - Team Prevent Pszczyna 9:1 (6:0)