Autobusem na wycieczkę w góry podróżowała 15-osobowa rodzina z Zabrza. Dwie osoby dorosłe i trzynaścioro dzieci, które są wychowywane w ramach rodziny zastępczej. W trakcie jazdy kierowca zauważył, że z tyłu pojazdu jest zadymienie. Zjechał na nieczynną już pętlę autobusową, wyprowadził pasażerów i najpierw na własną rękę próbował ugasić płomienie za pomocą gaśnicy. Bezskutecznie. Konieczna była interwencja strażaków.

Mimo podjętych działań gaśniczych nie udało się uratować pojazdu, który w chwili obecnej nadaje się do kasacji. Nie opłaca się go remontować. Spłonęła komora silnika, większość wiązek elektrycznych i tylna część przestrzeni pasażerskiej.

Zastępczy transport pomógł zorganizować obecny na miejscu wójt gminy Franciszek Dziendziel. Choć dla jadących dwupasmówką samochodów wydarzenie wyglądało dość dramatycznie, strażacy ochotnicy nie tylko kontrolowali pożar, ale również włożyli wiele wysiłku w zaopiekowanie się podróżującymi dziećmi. Mieli dla nich maskotki i pomysły na zabawę w oczekiwaniu na autobus, który bezpiecznie zawiózł grupę do domu.