Gorące tematy
- 25 grudnia 2022
- wyświetleń: 12124
Karp po pszczyńsku. Cena ryby odstrasza czy nie?
Mamy kolejny rok, w którym cena karpia poszybowała w górę. Coraz częściej słyszy się też, że młodsze pokolenia nie przepadają za tą rybą i jej nie jedzą. Ci, którzy jedzeniu karpia są wierni, rzadko z kolei samodzielnie zabijają i oporządzają rybę - wolą kupić filet. Lokalni hodowcy, którzy sprzedają żywego karpia, otwarcie mówią, że to biznes na granicy opłacalności. - Za 10 lat takiego karpia już nie będzie. - twierdzą.
Cena wysoka, ale i tak kupujemy
Karpia na wigilijny stół możemy kupić w sklepie rybnym, markecie lub - najbardziej tradycyjnie - u lokalnego hodowcy, który oferuje żywe ryby. Czy w Pszczynie karp schodzi pomimo rosnącej z roku na rok ceny? Hodowcy i sprzedawcy zgodnie twierdzą, że choć popularność tej ryby zmalała, nadal cieszy się ona wzięciem. - Ceny karpia poszły w górę dość znacznie już rok temu, w tym roku znów bardzo podrożał, ale raczej nie wpływa to na spadek sprzedaży. Zawsze zamawiamy około 3 tony żywego karpia i sprzedajemy wszystko. Czasem nawet zabraknie - klienci pytają o niego jeszcze dzień przed Wigilią i w samą Wigilię, kiedy już często po karpiu nie ma śladu. Pierwsze dostawy tej ryby przyjeżdżają do nas już na przełomie listopada i grudnia, tak żeby karp był w sprzedaży na Barbórkę. Można, a nawet warto go kupić wcześniej i zamrozić. Z własnego doświadczenia i relacji klientów wiem, że przemrożony karp jest później nawet smaczniejszy. - tak o karpiu mówi Kamil Kóska, właściciel sklepów rybnych z Pszczyny, w których możemy nabyć filety z karpia. Przedsiębiorca zwraca także uwagę na fakt, że karpia jemy raz w roku, a w Święta nie lubimy oszczędzać, dlatego mimo znacznie wyższych cen, ta najważniejsza wigilijna ryba pojawi się na naszych stołach. Niektórzy kupią trochę mniej niż zwykle, ale jednak kupią. Natomiast nie brakuje też klientów, którzy jednorazowo kupują nawet 10 kg filetów z karpia. A kilogram kosztuje 72 złote.
Nie lubimy sami radzić sobie z karpiem
Można byłoby więc stwierdzić, że tradycja to rzecz święta i taką pozostanie. Okazuje się jednak, że nie do końca. Bo karp owszem, ale niekoniecznie pływający w wannie i własnoręcznie zabijany oraz patroszony. Dlatego klienci, którzy pragną kupić karpia taniej, proszą hodowców sprzedających żywe ryby o ich ogłuszenie i wstępne oczyszczenie z wnętrzności. Kilogram takiego karpia kosztuje 28 złotych. - 95% klientów życzy sobie, aby rybę odpowiednio im przygotować. Nie chcą sami jej zabijać, a poza tym nie potrafią tego umiejętnie i humanitarnie zrobić. Potem też nie jest prosto. Trzeba mieć dobry nóż i wprawę, żeby takiej ryby nie zmarnować, jak ktoś nigdy tego na oczy nie widział albo zna tylko z opowieści, to nie zrobi tego dobrze. Historie o karpiach pływających w wannie to też już tylko wspomnienia z dzieciństwa. - opowiada jeden z tutejszych hodowców, handlujący karpiem od kilkudziesięciu lat. Przy okazji przypomina, że gdybyśmy jednak zdecydowali się na trzymanie żywej ryby w domu, to należy zmieniać jej wodę co najmniej trzy razy dziennie lub zapewnić odpowiednie napowietrzenie, na przykład za pomocą akcesoriów, jakich używamy w domowych akwariach.
Żywe karpie znikną z Pszczyny?
Wygląda na to, że karpie pływające w wannie i własnoręcznie rozbierane na części pierwsze można włożyć między karty historii PRL-u. Co ciekawe jednak i warto o tym pamiętać, historia jedzenia karpia w Wigilię wcale nie jest starsza niż miniony ustrój. Karp owszem, zadomowił się u nas przed wiekami, ale symbolem wigilijnej wieczerzy zaczął stawać się dopiero po II wojnie światowej. Z tego, co mówią pszczyńscy hodowcy, niektóre świąteczne zwyczaje związane z tą rybą mogą zniknąć tak szybko, jak się pojawiły. - Za 10 lat nie będzie już w sprzedaży żywego karpia. Jeszcze 5 lat temu stało na jednym placu z dziesięciu hodowców, dzisiaj jest nas trzech. Już w tej chwili sprzedaż w naszym przypadku jest na granicy opłacalności, między innymi ze względu na opłaty, jakie trzeba uiścić, żeby móc tu stanąć i sprzedawać. A szkoda, bo mamy stałych klientów, którym oferujemy ryby najwyższej jakości, karmione zbożem. Te karpie z marketów się do nich nie umywają. - przekonuje jeden ze sprzedawców.
Podobne zdanie ma Kamil Kóska. - Dziś już niewiele osób kupuje żywą rybę. Karpia można oczywiście zużyć w całości, i wątróbkę wykorzystać, i kręgosłup, ale trzeba umieć go oporządzić, mieć do tego dobry nóż. Wtedy można zaoszczędzić, bo nie płacimy wyższej ceny za wyfiletowaną rybę. Ludzie są jednak coraz wygodniejsi, nie mają czasu, ani miejsca w kuchni, żeby zająć się karpiem od podstaw. Dlatego filety, chociaż coraz droższe, schodzą w całości. Poza tym kto chętny, może wziąć sobie u nas za darmo głowy karpia na zupę rybną. Od lat kupujemy karpie od tego samego hodowcy. Ryby przyjeżdżają do nas z Ochab i zawsze są wysokiej jakości. Natomiast klientom mogę poradzić, aby zawsze zwracali uwagę na zapach surowej ryby i jej wygląd. Jeśli coś śmierdzi lub klei się, to takiego towaru na pewno bym nie kupował nawet za okazyjną, marketową cenę. - podkreśla właściciel sklepu rybnego.
Jeśli nie karp, to co?
Tradycyjnie do świątecznej ryby podchodzą głównie starsze pokolenia. Młodym karp smakuje mniej, narzekają, że ma za dużo ości i wybierają inne ryby na Wigilię, może mniej tradycyjne, ale też smaczne i zdrowe, takie jak łosoś, miruna, halibut, morszczuk. - Polecamy zresztą te właśnie ryby, ponieważ zaraz po złowieniu są filetowane i mrożone na sucho, kupujemy więc towar bez konserwantów i glazury. No i nie zapominajmy o śledziach, które mają dużo kwasów omega-3 i również wpisują się w świąteczną tradycję. - wymienia Kamil Kóska i dodaje - Co do karpia to uważam, że nie ma ryby, która smakiem mogłaby go przypominać. Pod tym względem jest niepowtarzalny.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.