Reklama

Gorące tematy

  • 21 marca 2022
  • 22 marca 2022
  • wyświetleń: 4353

Jak przetrwać trudne czasy? Zarządzanie kryzysowe w Pszczynie

Kryzys to ich chleb powszedni. Myślą o nim nawet, gdy dookoła panuje względny spokój - mają plany działań przewidujące różne ewentualności i zdarzenia. Ich motto brzmi "nie panikuj". Jak pracuje najważniejsza jednostka zarządzania kryzysowego w naszym powiecie? Jak przetrwać kryzys i czy jest sens na wszelki wypadek wystawać w kolejkach po paliwo i papier toaletowy? O tym wszystkim rozmawialiśmy z Dorotą Garus, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Spraw Obywatelskich Starostwa Powiatowego w Pszczynie.

pandemia, papier toaletowy, kyzys  , katar , choroba, przeziębienie, grypa, koronawirus , covid
Jak przetrwać kryzys i czy jest sens na wszelki wypadek wystawać w kolejkach po paliwo i papier toaletowy? · fot. pixabay.com


Elżbieta Goraus: Najpierw wybuch pandemii, teraz zmagamy się ze skutkami wojny w Ukrainie. Pani wydział w ostatnich dwóch latach ma chyba wyjątkowo dużo pracy.

Dorota Garus: Owszem, to prawda. Specyfika pracy wydziałów zarządzania kryzysowego, a w naszym przypadku również spraw obywatelskich, nie pozwala nam ani na chwilę spokoju, szczególnie w dzisiejszych, trudnych czasach. Jesteśmy w pełnej gotowości, aby o każdej porze dnia i nocy udzielić pomocy, bądź koordynować działania kryzysowe. Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego działa całodobowo - w godzinach pracy starostwa w oparciu o pracowników wydziału, po godzinach urzędowania na bazie dyżurnych Stanowiska Kierowania Komendanta Powiatowego PSP w Pszczynie.

W tej chwili jesteśmy dodatkowo obciążeni, ponieważ oprócz standardowej pracy, na bieżąco zbieramy informacje z gmin oraz ośrodków kwaterunkowych o aktualnej sytuacji dotyczącej przebywających u nas uchodźców i przekazujemy je do Wojewody. Takie informacje przetwarzamy i tworzymy na ich bazie raporty, aby usprawnić zarządzanie sytuacją, z którą przyszło nam się zmierzyć. Tworzymy zestawienia ośrodków, które mogą przyjąć uchodźców i codziennie sprawdzamy ich liczbę w tych miejscach. Obsługujemy także numer telefonu, poprzez który odbywa się kontakt osób poszukujących lokum dla obywateli Ukrainy z punktami kwaterowania, jak i z prywatnymi osobami, które chcą przyjąć do siebie rodziny ukraińskie. Mamy uruchomioną infolinię i adres mailowy, na które można zgłaszać wszelką chęć pomocy Ukraińcom. Poza tym zajmujemy się także bieżącymi sprawami, które dzieją się niezależnie od wojny czy pandemii, jak chociażby przygotowania do kwalifikacji wojskowej. Wobec tego natłoku obowiązków, nieoceniona jest pomoc harcerzy, wolontariuszy, przedstawicieli urzędów i różnych instytucji, przedsiębiorców, uczniów i nauczycieli, sołtysów, ochotniczych straży pożarnych i mieszkańców. Sukces w funkcjonowaniu chociażby punktu zbiórki darów dla uchodźców, to w znacznej mierze zasługa tych ludzi.

E.G: Zawsze można spodziewać się takiego odzewu i wsparcia ze strony mieszkańców powiatu?

D.G.: Ludzie mają dużą empatię. Zawsze wtedy, gdy jest jakieś zdarzenie kryzysowe pomagają - na przykład sąsiadom, gdy zerwie im dach w trakcie wichury. Mamy dobrych ludzi w tym powiecie.

E.G: To te odruchy empatii uratowały pierwszych uchodźców przyjeżdżających do Polski? Mam wrażenie, że gdyby nie oddolne inicjatywy, ci ludzie mogliby nie przetrwać.

D.G.: Tak, ma pani rację. To mieszkańcy uratowali i nadal ratują sytuację. Zwłaszcza ci, którzy znają się z Ukraińcami i ich rodzinami, zatrudniają ukraińskich pracowników, a także sami Ukraińcy. Mamy zakwaterowanych u osób prywatnych w naszym powiecie obecnie niespełna 1000 osób z Ukrainy, a wszystko dynamicznie się zmienia. Ci, którzy jako pierwsi dotarli do nas znaleźli schronienie w domach rodzin, następnie byli kwaterowani w instytucjonalnych ośrodkach. Mamy ich już ponad 20, i to są miejsca, gdzie kwaterujemy kolejne osoby, przekraczające granicę dopiero teraz. Ci ludzie nie znają tu nikogo, nie mają pojęcia o Pszczynie.

Posiedzenie powiatowego zespołu zarządzania kryzysowego
Posiedzenie powiatowego zespołu zarządzania kryzysowego · fot. powiat


E.G: Co jest większym wyzwaniem dla takiej jednostki jak wasza - wybuch pandemii czy wojna za sąsiednią granicą i kryzys uchodźczy?

D.G.: Pracuję tutaj od 2008 roku i nie pamiętam innego, równie ciężkiego okresu. Powódź w 2010 roku była dużym wyzwaniem. Ale to, co się dzieje teraz to najtrudniejszy i najbardziej wymagający czas zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Nasza praca nie ogranicza się jedynie do działań na polu organizacyjnym. My rozmawiamy z tymi osobami, które uciekły przed wojną, poznajemy ich historie i niejednokrotnie serca krają nam się, gdy je słyszymy. To praca, która wymaga uzbrojenia i uodpornienia się psychicznego. Procedury to nie wszystko. Każdy z nas jest człowiekiem. I ten, który kryzys odczuwa na własnej skórze i ten, który w kryzysie stara się pomóc. Potrzebna jest więc empatia, rozsądek, rozwaga, spokój działania. To są cechy pożądane u wszystkich członków zespołu zarządzania kryzysowego i mojego wydziału. Niezbędna jest też współpraca, dlatego w tym miejscu chcę podziękować Eli, Helenie, Małgosi, Adamowi, Przemkowi, Zdzisławowi i Jackowi. To moje koleżanki i koledzy z gmin, również zajmujący się zarządzaniem kryzysowym.

E.G: Zarówno pandemia, jak i wojna tak blisko nas to scenariusze, których większość z nas nie zakłada, że mogą się wydarzyć, dopóki coś rzeczywiście nie zaczyna się dziać. Czy wy jesteście na nie przygotowani, nawet gdy nic nie wisi w powietrzu?

D.G.: Tak, mamy nowy, zatwierdzony w zeszłym roku plan operacyjny funkcjonowania powiatu w warunkach zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa i w czasie wojny. Mamy plan zarządzania kryzysowego czy chociażby plan przeciwpowodziowy. Więc nie jest tak, że w momencie pojawienia się kryzysu wchodzimy w coś nieznanego. Są określone procedury, mówiące o tym jak postępować w danym przypadku i z nich korzystamy. Niemniej każda sytuacja jest jednorazowa i każda jest inna. Nie można mieć szablonu na wszystko. Nawet teraz nie wiemy, ilu jeszcze uchodźców do nas dotrze i czy zamkniemy się w tych 5 milionach, o których była mowa.

powódź park wielka woda w Pszczynie
Powódź w 2010 roku w Parku Zamkowym


E.G: Na ewentualną pandemię również mieliście przygotowaną strategię? Covid to chyba największe zaskoczenie dzisiejszych czasów.

D.G.: Nikt się tego nie spodziewał w XXI wieku.

E.G: Czego w takim razie spodziewalibyście bardziej?

D.G.: Powodzi chociażby. Jesteśmy takim powiatem, w którym zagrożenie powodziowe jest bardzo duże. Poza tym przerobiliśmy już afrykański pomór świń, ptasią grypę, powtarzające się silne wiatry. Wiemy, co robić w przypadku masowych wypadków komunikacyjnych czy na terenach kopalni. Ćwiczymy potencjalne sytuacje. W cyklu 2-3-letnim jesteśmy zobligowani zorganizować ćwiczenia zespalające współpracę wszystkich służb. Co roku ćwiczymy akcją kurierską, czyli system przekazywania żołnierzom rezerwy dokumentów powołania. Mamy w cyklach rocznych szkolenia obronne, a także z zakresu cyberbezpieczeństwa, prowadzimy treningi nasłuchów radiowych. Przy opracowywaniu planów operacyjnych angażowany jest zespół ludzi z urzędu oraz jednostek współpracujących, czyli z Państwowej Straży Pożarnej, Policji, Inspektoratów - Nadzoru Budowlanego, Weterynarii, a także Sanepidu i szpitala. Zapraszamy ich przedstawicieli na szkolenia i ćwiczenia. Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego skupia szefów instytucji odpowiedzialnych nie tylko za bezpieczeństwo i zarządzanie kryzysowe, ale też za oświatę, transport, pogotowie ratunkowe czy Straż Graniczną. Jako jeden z pierwszych powiatów stworzyliśmy bazę interwentów kryzysowych, czyli osób, które mogą pomagać w przypadku masowych zdarzeń. Szkolimy te osoby corocznie w zakresie psychologii kryzysowej.

E.G.: Gdy już włącza się czerwona lampka i zaczyna wyć alarm, jak reagujecie? Jesteście ściągani z łóżek w środku nocy i zwołujecie sztab kryzysowy?

D.G.: Można tak to ująć, szczególnie, że jak na ironię najwięcej dzieje się w piątkowe popołudnia i w weekendy. Zdarzenia kryzysowe mają miejsca po godzinach pracy, dlatego zawsze jesteśmy w gotowości. Nie zwołujemy jednak całego sztabu. W zależności od rodzaju zdarzenia, konkretne osoby są zapraszane do sztabu jako organu doradczego Starosty. Zwołujemy się i ustalamy, kto co robi oraz w jakim harmonogramie. Warto też podkreślić, że zarządzanie kryzysowe na poziomie powiatowym zaczyna działać, gdy zdarzenie obejmuje co najmniej dwie gminy. W przypadku pojedynczej gminy, działania podejmuje jej włodarz.

E.G.: Można wywnioskować, że jako powiat jesteśmy dość dobrze przygotowani do różnych sytuacji.

D.G.: Bywają wydarzenia, które nigdy nikomu się nie śniły. Najlepszym tego przykładem jest pandemia. Zaskoczyła nas, ale mimo to w dość szybkim tempie poradziliśmy sobie z nowymi warunkami funkcjonowania. Wprowadzaliśmy też rozwiązania, które obowiązywały u nas, zanim zostały centralnie nałożone na powiaty. Podobnie jest teraz. Zanim dostaliśmy wytyczne od Wojewody, organizowaliśmy już zbiórkę i magazyn.

E.G.: Zmieńmy zatem nieco perspektywę. Wy jesteście przygotowani do tego, jak zachować się w razie trudnych, kryzysowych zdarzeń. Pojedynczy obywatele niekoniecznie myślą o tym na co dzień. Gdzie w takim razie mają szukać informacji i wsparcia, jak zachować się w obliczu kryzysu i zagrożenia?

D.G.: Przede wszystkim powinniśmy zachować spokój. Jeśli coś się dzieje, wszystkie informacje są na bieżąco publikowanie na stronie internetowej powiatu. Jest stała zakładka w Biuletynie Informacji Publicznej dotycząca tego, jakie czynności podejmować w sytuacji zagrożenia. My mamy takie poradniki na stronie Starostwa, są dostępne również na stronach gmin.

E.G.: Czyli włączamy internet i w popłochu szukamy dokumentów ze wskazówkami?

D.G.: Tacy już chyba jesteśmy obecnie. W obliczu wojny widać to szczególnie - ludzie nieustannie wpatrują się w telefony, usiłując uzyskać jak najświeższe i najbardziej aktualne informacje, dowiedzieć się, co powinni i mogą zrobić. Nie musimy nawet włączać komputera, żeby to sprawdzić.

E.G.: Co jest w tych dokumentach?

D.G.: Wskazówki, co robić i jak się zachować w obliczu konkretnych sytuacji kryzysowych, np. pożaru. Możemy je ściągnąć i przeczytać w dowolnym momencie. Poza tym Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego działa całodobowo. Dzwoniąc na konkretny numer telefonu, możemy zarówno uzyskać informacje, jak i zgłosić zdarzenie, np. drzewa połamane w wyniku silnych wiatrów. Poza tym warto przypomnieć sobie znaczenie sygnałów alarmowych podawanych za pomocą syren.

Posiedzenie powiatowego zespołu zarządzania kryzysowego
Posiedzenie powiatowego zespołu zarządzania kryzysowego · fot. powiat


E.G.: A może powinniśmy doszkolić się z pierwszej pomocy?

D.G.: Do tego akurat nie potrzebujemy kryzysu. Wystarczy wypadek samochodowy, a już będziemy potrzebować tych umiejętności.

E.G.: Czego w takim razie nie powinniśmy robić? Od wybuchu pandemii obserwujemy różne irracjonalne zachowania. Dwa lata temu masowo kupowaliśmy papier toaletowy, w tej chwili ustawiamy się w kolejkach po paliwo i do bankomatów, żeby wypłacić gotówkę. Takie zabezpieczanie się, robienie zapasów żywności czy przerabianie piwnicy na potencjalną kryjówkę, ma sens?

D.G.: Niestety taka już nasza natura, że działamy lawinowo. Przykład papieru toaletowego, który znikał z półek dwa lata temu jest jednym z najlepszych na to, jak funkcjonujemy w panice. Czy robienie tych zapasów okazało się niezbędne? Nie. Sklepy były otwarte i na bieżąco dostarczały towary, niczego nie zabrakło. Oczywiście nie mam zamiaru oceniać takiego zachowania. Każdy z nas inny i na swój sposób przeżywa kryzys. Nie wszyscy stali w tych kolejkach. Wiele osób potrafi zachować spokój i działać racjonalnie, natomiast niejednemu tego spokoju i przemyślenia brakuje. Swoje robią też media społecznościowe. Zamieszczanie w nich zdjęć pustych półek nie działa na naszą korzyść. Jeśli dostajemy sygnał, że w sklepie zaczyna czegoś brakować, możemy pójść za impulsem i też kupić zapas. Zrobimy to, choć myślimy racjonalne, ale zachowanie innych ludzi doprowadziło do tego, że i nam może zabraknąć. Obecnie są oblegane biura paszportowe, bo ludzie masowo wyrabiają paszporty - to ten sam schemat.

E.G.: Jak w takim razie przygotować się na kryzys? Pytam, bo wiele osób może mieć dziś myślenie fatalistyczne. Na początku zaskoczyła nas pandemia, a gdy myśleliśmy, że nic gorszego się nie wydarzy, jesteśmy świadkami wojny w Europie. Nie wiemy, co jeszcze może dołączyć do tego pasma nieszczęść.

D.G.: Powtórzę to raz jeszcze - w każdej sytuacji powinniśmy zachować spokój. To podstawa, aby nie siać paniki. Robienie zapasów żywności i paliwa czy kupowanie agregatów prądotwórczych nie ma moim zdaniem sensu. Każdy z nas powinien miarkować to, co wokół nas. Niedawno widzieliśmy kolejki na stacjach paliw. Jeśli wynikało to z obawy o brak paliwa, to widzimy, że te obawy nie były słuszne. Jeśli natomiast decyzje o zabezpieczeniu się w paliwo podejmowane były ze względów ekonomicznych, to można dostrzec w tym jakiś sens. Póki co jednak nie ma powodów do obaw. Według nas eskalacja kryzysu militarnego nie obejmie Polski. Przygotowanie zapasów również nie jest zalecane. Dostawy wszelkich towarów realizowane są na bieżąco. Natomiast każde zachowanie noszące znamiona paniki rozprzestrzenia się w zawrotnym tempie, a nam mieszkańcom powiatu pszczyńskiego jest potrzebny spokój i racjonalność, aby jak najlepiej pomóc tym wszystkim, którzy tu i teraz tej pomocy potrzebują.

https://www.bip.powiat.pszczyna.pl/?id=10026&mode=0 - tutaj znajdziemy szczegółowe informacje na temat tego, jak zachowywać się w obliczu konkretnych zagrożeń, np. gradobicia, alarmu bombowego, zamachu czy skażeń.

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.